Komentator Eurosportu Marek Rudziński, w momencie drugiego skoku Stefana Huli, odczytał siłę wiatru i wyszło wskazanie 1.8 metra na sekundę. Później, w wynikach, wpisano Stefanowi ponad 2.2 m/s, co spowodowało odjęcie Polakowi aż 18.2 punktu. - Odebranie aż 18 punktów Stefanowi Huli, który skakał przy lekkim wietrze, też mnie dziwi i nie jestem w stanie wytłumaczyć, skąd się wzięło. Tym bardziej, że gdy oglądało się ten skok w telewizji, to przy wylocie Stefana z progu widać, że chorągiewki sygnalizujące siłę i kierunek wiatru zwisały swobodnie w dół. A to oznacza, że tam na progu było zero wiatru - oburza się dyrektor polskich skoczków Adam Małysz. Przypomnijmy, że o dodaniu, bądź odjęciu punktów skoczkowi decyduje siła wiatru, jaką zawodnik spotyka na progu. - Oczywiście, może w późniejszej fazie lotu Stefan ten wiatr miał, ale nie było go na tyle, żeby odlecieć - dodaje "Orzeł z Wisły". - Jeżeli nie dostajesz na progu podmuchu choć lekkiego, to nie jesteś w stanie później odlecieć. Dobry skok, dobre ułożenie, dobre lądowanie i dobry wiatr są ze sobą ściśle powiązane, to musi zagrać. Małysz zwracał uwagę, że skakanie na zimnie, w ciągle przerywanym z powodu wiatru konkursie, jest wielce ryzykowne dla zawodników. - Jeśli nie każdy, to 99 procent zawodników skacze z usztywniającymi wkładkami do butów. I nie mogą ich zdjąć, bo są po kontroli. Oczywiście każdy stara się jak najpóźniej zejść na dół z ciepłego pomieszczenia, ale jak to się przedłuża, czeka w kolejce, stoi przed nim dwóch zawodników, to organizm i tak się wychładza. Nakładanie koców na plecy nic nie pomaga, bo tu liczą się nogi. One muszą być rozgrzane, żeby mięsień funkcjonował należycie - opowiadał Adam. - Ammann skoczył dobrze jak na to, że ściągali go pięć razy i był wyziębiony. Po takim czekaniu nogi się robią jak beton, one twardnieją. Maciek Kot przekonał się najlepiej: czuł sztywny kombinezon i jakby kości mu zesztywniały, przez co ciężko mu się było złożyć na rozbiegu - podkreśla Małysz. Zapytaliśmy Adama, czy nie dziwi go to, że najbardziej zależących od wiatru skoków nie przełożono, a dzisiaj odwołano zawody narciarzy alpejskich i snowboardzistek. - Mnie to denerwuje po prostu! Gdy dzisiaj usłyszałem, że zawody zostają odwołane, przekładane godzinę przed startem. My musieliśmy jechać na skocznie, a wcześniej skakały dziewczyny i za wiatr dostawały po minus 35 punktów Pomyślałem: "Halo! O co tu w ogóle chodzi?" - denerwuje się dyrektor polskich skoczków. Oglądaj igrzyska i poczuj te emocje gdziekolwiek jesteś! Sprawdź teraz Z Pjongczangu Michał Białoński