Michał Białoński, eurosport.interia.pl: Trudno w to uwierzyć! Mamy dwóch Polaków na 1. i 2. miejscu po I serii, a tu wiatr przekreśla wszystko! Adam Małysz, dyrektor skoków w PZN-ie: Dokładnie, to co pan powiedział, ja też nie wierzę. Szyki pokrzyżowała to pogoda, bo chłopaki dobrze skakali. Dawida wyciął wiatr w pierwszej serii. Teraz było widać, że wiatr słabnie. To że Stefanowi odjęli 18 punktów za wiatr? Ja w to nie wierzę! Na radiu cały czas słyszałem, jak trenerzy mówili: "Słabo, słabo, słabo", bo podmuchy ustawały. Kolega z "Fischera" mi mówi, że jak to jest możliwe, że trzech ostatnich zawodników miało takie same, wręcz identyczne punkty odjęte za wiatr. To jest wręcz niemożliwe! Rozczarowanie? - Jest. Choćby z tego powodu, że prowadziliśmy zdecydowanie po pierwszej serii. Ja zawsze powtarzam, że konkurs się musi skończyć, bo to jest sport, ale dzisiaj jestem strasznie rozczarowany, bo to nie był sport. To była totalna loteria, która się jeszcze nie wydarzyła, a w tym sezonie już na pewno. Tak krzywdzący konkurs nie powinien się odbyć, tym bardziej, że mamy teraz przerwę trzy dni do konkursu na dużej skoczni, więc czas był, aby te zawody rozegrać w lepszych warunkach, ale nie nam o tym decydować. Teraz musimy zagryźć zęby i na dużej skoczni pokazać swoją siłę! Nie próbowaliście lobbować za przełożeniem, przerwaniem zawodów? - Nie mamy na to wpływu i to jest najgorsze. Niejeden z trenerów protestował pewnie u góry u delegata technicznego. Przecież Simona Ammanna pięć razy zdejmowali z belki. To się tak wydaje, że jak przykryją go kocykiem, to wszystko jest OK. A nogi chłodną i są później jak beton, ciężko z nich wstać. Później na siłę próbowano dokończyć zawody, choć warunki nie pozwalały na to. Co tu dużo mówić... Nie powinno być sztywnej reguły, że pięć zdjęć zawodnika z belki przerywa zawody, by nic się nikomu nie stało? - Sam się temu dziwię, że tego nie przerwano. W Pucharze Świata, przy tylu zdjęciach zawodnika z belki, cofa się go do zagrzania, wpuszcza przedskoczka i robi przerwę. Myślę, że ze względu na to, że to igrzyska, na siłę chciano to dokończyć, a przecież z uwagi na olimpiadę, czteroletnią pracę i oczekiwania na konkurs nie powinno się do czegoś takiego dopuszczać! Gdy Stefan wylądował w finałowej serii powiedzieliśmy tu na dole: "Zwycięstwa nie ma, ale medal jest pewny". - Dokładnie też tak myślałem, a gdy zobaczyłem odjęte punkty, to byłem w szoku! Trenerzy mówili, że wieje słabo. Też byłem przekonany, że ten medal jest. Komu jak komu, ale Stefanowi się ten medal należał! Za jego wytrwałość, cierpliwość i walkę do końca. Nie da się tego inaczej opisać i wiem, że będziecie dawać tytuły, ale można się teraz wkur... porządnie i na górze rozpierdzielić ich wszystkich i tyle! No co mam więcej powiedzieć?! Z Pjongczangu Michał Białoński