Oglądaj igrzyska na żywo! W polskiej kadrze biegów narciarskich największe szanse na dobry występ w igrzyskach, poza indywidualnie Justyną Kowalczyk, ma właśnie kobieca sztafeta. W Pjongczangu Krężelok ma pod opieką sześcioro narciarzy: Sylwię Jaśkowiec, Ewelinę Marcisz, Martynę Galewicz, Macieja Staręgę oraz braci Burych - Dominika i Kamila. - Wiadomo, że jako trener chcę, aby zawodnicy zajęli jak najlepsze miejsca. Przynajmniej powtórzyli wyniki z poprzednich igrzysk, czy mistrzostw świata. Każda wielka impreza ma jednak swoją specyfikę. W przypadku igrzysk stres wywołuje sam fakt, że są raz na cztery lata - podkreślił Krężelok. - Głównym zadaniem dziewczyn jest sztafeta. Dobrym wynikiem tradycyjnie byłoby miejsce w czołowej ósemce. Od lat jest ona naszym celem. Kilka państw ma oczywiście większy od nas potencjał i nie ma co tego ukrywać. W sporcie jednak czasem wszystko inaczej się układa - dodał szkoleniowiec. Podczas poprzednich olimpijskich zmagań, w 2014 roku w Soczi, kobieca sztafeta zajęła siódme miejsce. W ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Lahti sklasyfikowano ją na ósmej pozycji. Jej siłą napędową zawsze była Kowalczyk, biegnąca na pierwszej lub drugiej zmianie. Następne zawodniczki starały się nie dać wyprzedzić zbyt wielu rywalkom. W indywidualnych startach na miejsca w czołowej dziesiątce podopieczni Krężeloka raczej nie mają szans. W ostatnich mistrzostwach świata Staręga był ósmy w sprincie techniką dowolną. Teraz jednak będzie rozgrywany "klasykiem", a w dodatku w grudniu 28-letni siedlczanin złamał dwie kości w prawej dłoni i jego przygotowania uległy zaburzeniu. - Rzeczywiście, zarówno Maciek, jak i Sylwia wolą rywalizować w "łyżwie". Styl klasyczny pasuje za to Justynie Kowalczyk, więc chyba ostatecznie nie mamy co narzekać - podsumował Krężelok. Pierwszą medalową konkurencją w tej dyscyplinie będzie w sobotę bieg łączony kobiet. W sztafecie panie przystąpią do rywalizacji tydzień później.