Ten kask może pobić nawet agresywnego kocura z nakrycia głowy Macieja Kota. Niebieski kask z czerwonym feniksem, dodającym energii - czy w tym nakryciu głowy walczący z zębem zawodnik z Zębu osiągnie ponownie sukces? - Ja nic nie muszę bronić. Złotych medali z Soczi mam nadzieję, że nikt mi nie odbierze. Teraz chcę powalczyć o nowe - zapowiadał po ślubowaniu olimpijskim. Podczas dzisiejszych treningów Kamil znakomicie sobie radził, potwierdzając formę z Willingen - Oddałem trzy skoki na bardzo dobrym poziomie, oczywiście w dalszym ciągu jest coś, co można poprawić i będę się starał to robić. Skocznia była świetnie przygotowana, to były bardzo pozytywne występy - nie krył Kamil. Stocha nic nie jest w stanie wyprowadzić z równowagi, nawet wiejący z boku wiatr, za który nie ma korekty punktów, jak w wypadku podmuchów w plecy. - Warunki wietrzne, z bocznymi podmuchami nie są do końca sprawiedliwe, ale ja nie mam na to wpływu i nie zamierzam się tym zajmować, jaki będę miał wiatr ja, albo moi, może nie .... rywale, ale inni zawodnicy - Kamil Stoch zawiesił głos przed słowem "rywale", co najlepiej obrazuje jego charakter, dobrego człowieka, który z nikim nie rywalizuje, tylko robi to, co kocha, a przy okazji wygrywa i do każdego ma duży szacunek. - Mam natomiast wpływ na to, jak skoczę i nad tym się koncentruję - wygłosił swą myśl przewodnią Stoch i trudno o coś bardziej prostego, a jednocześnie, jakże w sporcie słusznego. Najważniejsze, że skoczkowie błyskawicznie przeszli aklimatyzację, a nie jest to łatwe, z uwagi na ośmiogodzinną różnicę czasu. Dość powiedzieć, że gdy po godz. 17 w Pjongczangu słońce zachodzi, w Polsce dopiero na dobre wychodzi zza horyzontu. - Staraliśmy się przetrzymać zmęczenie jak najdłużej i później pójść spać, gdy w Korei jest już noc. To się udało. Jest bardzo dobrze, czuję się świetnie - zdradził receptę na szybką aklimatyzację Kamil Stoch. Niżej podpisany zamierza się do niej dostosować. "Biało-czerwoni" zrezygnowali z wieczornej sesji treningowej, co wymiotło z obiektu Alpensia większość przedstawicieli mediów. Gdy skakał wówczas m.in. legendarny Janne Ahonen, na obiekcie była tylko garstka dziennikarzy. Z Pjongczangu Michał Białoński