W Pjongczangu mieliśmy dziś kolejny dowód na popularność, jaką cieszą się skoki w Polsce. Norwegowie to mały kraj, a medali na IO ma mnóstwo, więc nie ma się co dziwić, że przemknęli przez strefę wywiadów jak strzała. Jednak niewiele więcej czasu spędzili tam srebrni medaliści Niemcy, z dwa razy większego kraju od nas, w którym skoki cieszą się jeszcze dłuższą tradycją. Polscy skoczkowie byli dopiero na drugim "pit-stopie", u radiowych dziennikarzy, gdy Niemcy już zakończyli działalność w strefie mieszanej. Michał Białoński, eurosport.interia.pl: Opowiedz o wrażeniach po ceremonii wręczania medali za konkurs drużynowy. Czy były podobne jak po konkursie indywidualnym? Kamil Stoch: Piękny sukces, który zagwarantowała nam wielka praca wszystkich ludzi. Nagroda w postaci medalu jest dla nas wspaniałym zwieńczeniem tego wszystkiego. Ostatnich lat wytrwałości nas wszystkich. Wczoraj nie znaliśmy kulisów zakończenia konkursu i nie wiedzieliśmy, że byłeś bardzo smutny po drugim skoku, aż koledzy musieli cię pocieszać słowami: "Kamil, kurczę mamy medal!". - Byłem niepocieszony, choć bardziej nawet zły na siebie. Wiedziałem, że była szansa na trochę więcej niż brąz, mogłem zrobić coś lepiej, ale z drugiej strony, po przemyśleniu sprawy doszedłem do wniosku, że i tak dałem z siebie wszystko! Nie mam pewności, czy gdybym poszedł drugi raz, to skoczyłbym jeszcze lepiej. Ja naprawdę dałem z siebie wszystko! Adam Małysz stwierdził, że walczyłeś w "drużynówce" jeszcze bardziej niż w konkursie indywidualnym, choć wczoraj mogłeś być zmęczony po sobocie. To prawda? - Pewnie, że tak! Oczywiście, że chciałem skakać jak najlepiej, zresztą zawsze mam takie zamiary, a konkurs drużynowy wyzwala we mnie jeszcze więcej energii i wrażeń. Podkreślam - dałem z siebie sto procent! Podobno wygrałeś na tym, że zostałeś wczoraj wzięty do kontroli antydopingowej, dzięki czemu miałeś transport do wioski, a nie mieli przez chwilę czym jechać Dawid Kubacki z Maćkiem Kotem, uczestniczący w konferencji prasowej. - Ja też w minioną sobotę, po konferencji, też musiałem trochę poczekać na transport. Ale wszystko się dobrze skończyło. Jestem, żyję (śmiech). Było lekkie świętowanie? - Tak, ale lekkie. Mieliśmy dzisiaj ceremonię medalową, więc chcieliśmy na nią w miarę dobrze wyglądać. A po drugie, na takie grubsze świętowanie przyjdzie czas po sezonie. - Igrzyska kończą się dla nas wspaniale, wielkie dzięki dla sztabu szkoleniowego, naszych rodzin, żon, które przyjechały do Korei nas wspierać i... I wam też dziennikarzom, niech będzie (śmiech). Żartuję, robicie dobrą robotę. - Dziękuję też kibicom za wsparcie na całym świecie! Dziękuję też pracownikom PZN-u. Zauważyłem, że dzięki Ewie miałeś niesamowity komfort mentalny tu w Pjongczangu. Tuż po konkursie twoja ukochana żona jest przy tobie, możesz ją przytulić, możesz z nią porozmawiać! Pobyć. - Dla mnie to zawsze piękne momenty, gdy wiem, że najbliższa mi osoba jest przy mnie i mogę z nią dzielić i te trudniejsze i te piękne momenty. Rozmawiał na Medal Plaza w Pjongczangu Michał Białoński Oglądaj igrzyska na żywo!