Gdy zapytaliśmy Justynę o to, czy start naszej sztafety nie zostanie storpedowany przez chorobę jej koleżanki, zareagowała: - Ktoś choruje? - pytała zdziwiona Justyna, a gdy ją poinformowaliśmy, że Ewelina Marcisz miała kłopoty zdrowotne, osłabienie organizmu, przyznała, że o tym nie wiedziała. - Naszym celem jest miejsce w pierwszej ósemce i mam nadzieję, że go spełnimy. Nie obliczamy szans, jak każda pobiegnie na sto procent, to myślę, że będzie dobrze - zapowiada "Królowa Nart". Justyna ma serwis narciarski na najwyższym światowym poziomie i przed sztafetą udostępni go pozostałym zawodniczkom: Sylwii Jaśkowiec, Ewelinie Marcisz i Martynie Galewicz. Kowalczyk pobiegnie na drugiej zmianie. - Tak jak Sylwia i Dominik Bury mogli wybierać z moich nart, tak teraz dziewczyny będą mogły to robić. Ostatecznie Dominik pobiegł na swoich nartach, ale mógł wybierać z moich. Dziewczyny jutro tak samo, jeśli będą im moje narty odpowiadały, będą mogły startować na nich - zapowiada Kowalczyk. Obok Justyny stał jej trener Aleksander Wierietielny, który niechętnie udziela się medialnie. Występ Dominika, który zajął dziś 33. miejsce w biegu na 15 km stylem dowolnym, optymistycznie nastraja liderkę naszych biegów. - Występ był bardzo dobry. Dominik jest młodziutki, widzi czego brakuje, widzi co trzeba, żeby było lepiej. Jego brat również świetnie się zaprezentował w sprincie, myślę, że jeśli chłopaki będą się dopingować na przyszłość i motywować, to będzie jeszcze lepiej - uważa. Gdy zagailiśmy, że być może, m.in. dzięki braciom Burym, perspektywy dla polskich biegów narciarskich nie są takie słabe, zawodniczka z Kasiny Wielkiej zaoponowała. - Proszę pana, jeśli chcemy mieć dobre perspektywy, to trzeba stworzyć takie warunki, jakie mają nasi rywale, bo z pustego to i Salomon nie naleje - zwróciła nam uwagę. Gdy zagailiśmy, że pogoda się ociepliła i zaczyna przypominać tę plusową z próby przedolimpijskiej, a nie "wygwizdów" - jak to nazwała Justyna przed pierwszymi startami, zareagowała: - Rano byłam na siłowni, a trenowałam od godz. 18 i jest zimno jak było, ale faktycznie, ma się ocieplać - powiedziała najlepsza polska biegaczka narciarska. Wydaje się, że największe szanse na wysokie miejsce na tych igrzyskach Kowalczyk ma w biegu na 30 km, który zostanie rozegrany ostatniego dnia IO, w niedzielę 25 lutego. Ale nie chce jeszcze dywagować o tym starcie. - W środku tygodnia biegniemy z Sylwią Jaśkowiec sztafetę sprinterską i to jest kolejny bardzo ważny start dla nas. A to bardzo ciężki wysiłek. Dla mnie osobiście najcięższy spośród wszystkich wysiłków startowych - podkreśla Justyna. Liderka Polek wskazuje na fakt, że jeśli się awansuje do finału, to trzeba pokonać sześciokrotnie dystans 1500 metrów, z niewielkimi przerwami przed kolejnym startem. - My to nazywamy popularnie "rzeźnią". Masz bezpośredni kontakt i widzisz jak ci rywalki odbiegają, bądź ty im odbiegasz. Pamiętam ze sztafet, które biegałam, że na ostatnich wysiłkach nogi były jak z betonu. Tym bardziej tutaj będzie trudno, bo trasa jest bardzo ciężka. Tego jesteśmy wręcz pewni, że dobre pozycje rozegrają się na długo przed finiszem - tłumaczy Kowalczyk. Jak Justyna ocenia starty Sylwii Jaśkowiec? - Widziałam, że ze startu na start Sylwia jest coraz lepsza, technicznie dobrze sobie radzi. Pobiegła dobrze, bez hurraoptymizmu. W konkretnym wysiłku sprinterskim, czyli przerywanym wysiłku maksymalnym, ja i Sylwia powinnyśmy się lepiej zaprezentować niż na długim biegu - sądzi nasza zawodniczka. Sztafeta 4x5 km nie należała do ulubionych konkurencji Kowalczyk. Teraz ta konkurencja jej już nie przeszkadza. - Ja już robię swoje. Realnie rzecz ujmując, nigdy nie miałyśmy w sztafecie szans na medale.. Ja przynajmniej o takich rzeczach nie mówiłam. Dla mnie to żadna różnica czy zajmiemy piąte czy dziewiąte miejsce. Zawsze dawałam na sztafetach z siebie sto procent i naprawdę nie myślę wieczorem, czy rano przed startem, czy będziemy piąte, czy dziewiąte. Nie mam wpływu na wynik. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że w sztafecie Polki będą konkurować jeśli nie o medale, to o czwarte-piąte miejsce. Mocnym punktem sztafety była jednak Kornelia Marek, później, po wyjściu za mąż Kubińska. Najpierw została jednak złapana na dopingu, później wróciła na krótko do sportu, ale ostatecznie zakończyła karierę. Ogólnie entuzjazm co do naszej sztafety zmalał. - Tak to już z tymi entuzjazmami, że jak się podchodzi do czegoś "na hurra", to szybko pada. Lepiej, żeby spokojnie do wszystkiego podchodzić, spokojnie pracować i robić swoje. Dalej jestem tego zwolenniczką i mam nadziej, że to przyniesie trochę lepszy rezultat - zapewnia Justyna. Zawodniczką numer "dwa" w polskich biegach jest Sylwia Jaśkowiec, choć karierę jej pokrzyżowała wypadek, a po nim dwie ciężkie kontuzje. Sylwia jednak wykazała hart ducha i wróciła na wysoki poziom. - Sylwia pracuje na to! Nie przyjechała tu, żeby ubrać się w dres, tylko żeby osiągnąć jak najlepszy rezultat sportowy, no i to pokazuje. Sylwia jest przecież dwukrotną mistrzynią świata młodzieżowców, to nie jest dziewczyna znikąd. Moim zdaniem, jeżeli nieszczęścia ją ominą, to powinna odnosić jeszcze lepsze rezultaty - przewiduje Justyna Kowalczyk. Z Alpensia Ski Center w Korei Południowej Michał Białoński Oglądaj igrzyska na żywo!