Czy to był dla pana koszmar? Mieliśmy szanse na dwa medale, a nie mamy żadnego. Stefan Horngacher, trener polskich skoczków: - Nie nazwałbym tego koszmarem. Zawody zostały rozegrane zgodnie z prawidłami, ale warunki nie do końca były fair i to trochę psuje nastroje w związku z tym, że jesteśmy przecież na igrzyskach olimpijskich i szkoda, że właśnie tu zdarzyły się takie warunki pogodowe. Musimy to zaakceptować, wyniki, jakie tu padły. Dla mnie najważniejsze jest skoncentrowanie się na przyszłości. Mamy potencjał i chcemy to udowodnić w kolejnych konkursach. Owszem, gdyby nie wiatr, mogliśmy zdobyć dwa, a może nawet trzy medale. Nie mamy żadnego. Teraz koncentrujemy się na przyszłości. Musimy odbudować pewność siebie przed kolejnymi skokami.Właśnie, jak od strony mentalnej zamierza pan odbudować zawodników? - Myślę, że moi zawodnicy już mają czyste głowy. Wiedzą, że najlepszą drogą jest skoncentrowanie się na kolejnych startach. Już wczoraj rozmawiałem z chłopakami. Stefan Hula dobrze zniósł swój występ. Powiedziałem mu, że jestem bardzo szczęśliwy z jego występu i miejsca, jakie zajął. Każdy wykonał swoją pracę perfekcyjnie. Musimy po prostu pogodzić się z tym, że czasem mamy więcej szczęścia, a innym razem mniej. Nic się nie zmienia: ciągle jesteśmy w topowej formie. Zaczniemy realizować swój program na dużej skoczni. Drugi skok Stefana we wczorajszych zawodach był najlepszym, jaki oddał tutaj. Kamil też skakał dobrze. Dawid Kubacki też nie popełnił błędu. Być może oddałby najlepszy skok, ale dostał mocny podmuch w plecy w początkowej fazie lotu i nie mógł nic na to poradzić. Był bardzo rozczarowany. Czy wczorajsze zawody powinny być przerwane? - Decyzja w tej sprawie nie należy do mnie. Według mnie jednak, gdy pięciokrotnie Simon Ammanna ściągano z belki startowej, powinno się zarządzić przerwę i zrobić naradę delegatów i przemyśleć, co oni powinni zrobić, czy w tych warunkach da się skakać. Ja jestem zwolennikiem konkursów złożonych z dwóch serii, a nie jednej. Każdy powinien dostać dwie szanse, w równych warunkach, a nie takich, jakie były wczoraj. Decyzja o przerywaniu, odwoływaniu zawodów nie należy do mnie. Przed drugim skokiem Kamilowi Stochowi symulacja pokazywała, że musi skoczyć 114 metrów, aby objąć prowadzenie, a to było niemożliwe w tych warunkach, z tak niskiej belki i na tej skoczni (jej rekord wynosi 113,5 m - przyp. red.). Dlatego uważam, że zawody rozpoczęto ze zbyt wysokiej belki. Jeśli chciałeś wygrać zawody, musiałeś skoczyć o pięć metrów ponad punkt konstrukcyjny. To jest za wiele. Skoki były za dalekie. Po skoku Stefana Huli nasi skoczkowie myśleli, że wywalczył medal. - Też tak myślałem. Wiatr nie wyglądał na tak mocny. Odjęcie mu 18.2 punktu za wiatr było dziwne. Nie mam pojęcia, skąd się to wzięło. Koniec końców nie ma medalu dla Stefana. Czy powinno się skakać przy takim zimnie? - Temperatura nie jest problemem, tylko wiatr. Dawno temu skakaliśmy, w Thander Buy, przy minus 40 stopniach i wietrze. Odbyły się normalne zawody w takich warunkach. Czy te wczorajsze, w Pjongczangu, to były najbardziej dramatyczne zawody w pańskiej karierze? - Jeszcze gorsze były te rozegrane w tym sezonie w Kulm. Same zawody nie były wczoraj złe: skoczkowie skakali naprawdę dobrze, my również byliśmy w szczytowej formie. Każdy był na sto procent, tylko wiatr nie był na sto procent, z pewnością nie był wczoraj naszym sprzymierzeńcem. Co pan czuje?- Przede wszystkim, nie jesteśmy rozczarowani. Wprawdzie nie zdobyliśmy medalu, ale moi zawodnicy oddali bardzo dobre skoki. Po pierwszej serii mieliśmy pierwsze i drugie miejsce. Druga była bardzo dziwna, z uwagi na warunki wietrzne i nie poszczęściło nam się, jesteśmy bez medalu, ale koncentrujemy się na przyszłości, na konkursach, jakie zostaną rozegrane na dużej skoczni. Damy tam z siebie wszystko.Podobają się panu te igrzyska, a jeśli tak, to dlaczego? - Oczywiście, że mi się podobają. Igrzyska to zawsze coś wyjątkowego. Różnią się od Pucharu Świata. Jest tu kolorowo i mogę spotkać wielu kolegów z Austrii, Niemiec. Zawsze jest miło ich spotkać. Jakie szanse widzi pan dla Piotrka Żyły? Piotrek jest w dobrej sytuacji i dobrej formie. Jedyne problemy ma z pozycją dojazdową przez niższe prędkości. Musimy zmienić tę pozycję. Skoki treningowe, które przesądziły o tym, że nie wystawiłem go do konkursu na skoczni normalnej były pewnie dla niego za wcześnie, jeszcze się nie obudził. Nie zaskoczyło pana, że na trybunach były pustki? - To dowodzi, że konkurs olimpijski jest wyjątkowy również pod tym względem. To nie jest Zakopane. Czy skocznia duża to również większe szanse dla Polaków? - Sądzę, że tak. Na przykład ta normalna Kamilowi wybitnie nie leżała. Szansę na zwycięstwo na niej przegrał niemal w identyczny sposób jak rok temu. Za to na dużej skoczni był znacznie lepszy. Ten obiekt ma taki sam profil jak skocznia w Garmisch-Partenkirchen. A każdy wie, że w Ga-Pa polskie skoki zawsze dobrze wypadały. W wiosce olimpijskiej w Pjongczangu rozmawiał i notował Michał Białoński Przeżyj igrzyska razem z nami! Oglądaj teraz