To nie jest pierwszy raz, kiedy olimpijczyk wraca z igrzysk ze szczeniakiem. 26-latek ściągnął na siebie uwagę mediów cztery lata temu po tym, kiedy podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi adoptował bezpańską psią rodzinę. Psia mama Mamushka mieszka obecnie w Kolorado z matką narciarza. Jej dwa szczeniaki z byłym chłopakiem Gusa Kenworthy’ego w Vancouver w Kanadzie. On sam zachował dwa kolejne.Teraz sportowiec uratował czworonoga od rzezi. Podczas pobytu w Korei Południowej Kenworthy znalazł czas, żeby odwiedzić kilka farm, gdzie psy hodowane są na mięso. Po wycieczce umieścił w internecie zdjęcie ze szczeniakiem - suczką o imieniu Beemo. Pod zdjęciem napisał: Nie mogę się doczekać, żeby dać jej najlepsze życie."Tu są nadal miliony psów, które potrzebują pomocy" - dodał.Amerykańskie media twierdzą, że Kenworthy podczas pobytu w Korei Południowej uratował w sumie 90 psów. Mają one zostać przetransportowane do Stanów Zjednoczonych, żeby tam trafić do adopcji.Państwo południowokoreańskie nie ingeruje w hodowle psów przeznaczonych na mięso. Biznes ten nie jest co prawda legalny, ale nie został też zakazany. Taka sytuacja prawna doprowadziła do tego, że hodowle nie są objęte kontrolami, a farmerzy nie muszą przestrzegać żadnych przepisów.Przed igrzyskami w Pjongczangu rząd starał się przykryć problem i zakazał reklam restauracji z psim mięsem w Seulu. Dziennikarzom udało się jednak znaleźć je na seulskich bazarach, kosztowało ok. 30 zł za kilogram.W Korei psie mięso jest traktowane jak przysmak posiadający lecznicze właściwości. Psy mają być zabijane wyjątkowo brutalnie, gdyż wierzy się, że ich mięso będzie lepiej smakować, gdy odejdą w stresie. Zwierzęta mają być z tego powodu często torturowane przed śmiercią - np. poprzez rażenie prądem.Według przedstawicieli organizacji CARE 60 procent psiego mięsa pochodzi z takich hodowli, a pozostałe 40 proc. od psów, które zostały porwane lub wzięte ze schroniska.