Bp Florczyk w środę wylatuje do Pjongczangu na swoją już siódmą olimpiadę. - Nie zajmuję się treningiem ciała, od tego są trenerzy i masażyści. Na wyniki sportowe nie mam wpływu. Staram się wspierać ludzi sportu duchowo i mentalnie - to jest moim głównym zadaniem - zaznaczył biskup. - Zachowując całą dyskrecję, z całym szacunkiem dla pracy trenerów i działaczy, staram się być z boku i towarzyszyć sportowcom. Gdy jest taka potrzeba, wspomagam dobrym słowem, słowem wsparcia, pokrzepienia, a niekiedy też pocieszenia - dodał biskup pomocniczy diecezji kieleckiej. Zapewnił, że stara się pomagać nie tylko sportowcom, ale też działaczom i trenerom. - Oni wszyscy pracują na rzecz dobrych wyników. Są przecież normalnymi ludźmi. Potrzebują czasem nie tyle wsparcia, co wypowiedzenia swoich radości, wątpliwości, smutków, kogoś, kto zachowując dyskrecję ich wysłucha - podkreślił. Duszpasterz sportowców dodał, że jego obecność jest szczególnie ważna w chwilach niepowodzeń i porażek. - Takie sportowe niepowodzenie powoduje, że +wali się świat+ nie tylko dla samego zawodnika, ale ten łańcuch jest bardzo długi, bo to dotyka jego rodzinę, bliskich i przyjaciół. Bardzo ważne wtedy są słowa, jakie się wypowiada. Sukces ma zawsze wielu ojców, ale jak przychodzi porażka, to wtedy wszyscy spuszczają głowy. Trzeba wtedy spojrzeć na to wszystko z boku i podnieść ducha w tym człowieku, dać mu nadzieję - powiedział kapłan. Delegat Konferencji Episkopatu Polski ds. Duszpasterstwa Sportowców polskim olimpijczykom po raz pierwszy towarzyszył w Turynie w 2006 roku. Jak zaznaczył, z każdej z poprzednich olimpiad wywiózł coś szczególnego, co zapamiętał na zawsze. Przeprowadził wiele rozmów z ludźmi sportu, ale zapewnił, że ich treść zachowuje zawsze wyłącznie dla siebie. - Z igrzyskami mam też wiele pięknych przeżyć związanych z sukcesami polskich sportowców. Podczas ostatniej olimpiady zimowej w Soczi nie mogłem powstrzymać łez, kiedy dekorowano złotymi medalami Zbigniewa Bródkę i Kamila Stocha. Kiedy grano Mazurka Dąbrowskiego nie starałem się nawet ukrywać wzruszenia. Cieszy każdy sukces, każda satysfakcja zawodnika, że osiągnął dobry wynik, że dał z siebie wszystko. To jest dla mnie wielką radością - zapewnił. Biskup Florczyk nie ukrywał zadowolenia, że podczas igrzysk olimpijskich jest także miejsce na religię. W Pjongczangu, podobnie jak i na poprzednich olimpiadach, będą specjalne miejsca modlitwy dla wyznawców wszystkich największych religii. - Najpiękniejsze z nich były w Soczi i w Pekinie. To były kaplice, które, gdyby je przewieźć do Polski, powstałby piękny mały kościół. W tych miejscach odprawiane są msze święte. Każdy może tutaj przyjść, aby w ciszy i skupieniu się pomodlić - podkreślił. Opiekun duchowy "Biało-Czerwonych" liczy na sukcesy polskich sportowców na rozpoczynających się w piątek XXIII Zimowych Igrzyskach w Pjongczangu, ale apeluje, aby nie nakładać na naszych zawodników dodatkowej presji. - Chciałbym, żeby powtórzył się sukces z olimpiady w Soczi, ale musimy też być realistami, o to będzie bardzo trudno. Tak jak wszyscy bardzo pragnę, żeby skoczkowie zdobyli medale, świadczą o tym ich wyniki w tym sezonie. Niech te podmuchy wiatru będą dla nich przychylne. Ale cieszył się będę z każdego dobrego miejsca, udanego występu, a każdy medal naszego zawodnika będzie ogromnym sukcesem - nie ukrywał bp Florczyk, który do Korei Południowej wylatuje już w środę. - Już nie mogę doczekać się rozpoczęcia tych igrzysk. Wezmę udział w wielkim sportowym święcie, oby z wieloma sukcesami naszych sportowców. Będę towarzyszył polskim zawodnikom przez większą część tych igrzysk, ale niestety, nie do samego końca, ze względu na obowiązki duszpasterskie w kraju - wyjaśnił. Zimowe igrzyska w Pjongczangu rozpoczynają się w piątek i potrwają do 25 lutego. Weźmie w nich udział 62 polskich sportowców. Autor: Janusz Majewski