Występ Polaków na zimowych igrzyskach olimpijskich ocenił minister sportu i turystyki Witold Bańka. - Dwa medale to realne możliwości polskich sportów zimowych. Nie możemy mówić o rozczarowaniu. Przed igrzyskami powtarzałem, że dwa czy trzy medale to będzie bardzo dobry rezultat, biorąc pod uwagę na jakim etapie jesteśmy. Przed Soczi forma naszych zawodników np. w łyżwiarstwie szybkim była zgoła odmienna od tej w roku przedolimpijskim w Pjongczangu. Zdobywali medale, zajmowali miejsca na podium w zawodach Pucharu Świata, więc dawali nadzieję na to, że będą walczyć o najwyższe cele. Teraz tego nie było. Do igrzysk w Pjongczangu zdobyliśmy 20 medali, teraz mamy 22, więc nigdy nie byliśmy potęgą w sportach zimowych - zwraca uwagę Witold Bańka. Minister dodał, że teraz należy ukierunkować się na te dyscypliny sportu, w których mamy potencjał i w nie inwestować. - Nie możemy się rozdrabniać. Absolutnie najważniejsze są środki na sport dzieci i młodzieży. Tutaj też jest szansa dla związków sportowych na przygotowanie strategii i programów upowszechniania sportu. W sporcie wyczynowym wszyscy mamy prawo oczekiwać sukcesów, ale one przyjdą w tych dyscyplinach, w których mamy potencjał. To jest nasz cel na najbliższe lata, aby oprzeć się na najważniejszych dla nas sportach. To nie jest odkrycie Ameryki. Holendrzy inwestują w sporty zimowe, a Brytyjczycy głównie w sporty letnie. To jest ten kierunek, który powinniśmy obrać - stwierdził. Minister podkreślił, że gorszy wynik niż w Soczi i Vancouver spowodowany jest tym, że w Pjongczangu naszym sportowcom zabrakło szczęścia. - Gdyby nasi skoczkowie zdobyli te dwa medale na normalnej skoczni, już mielibyśmy cztery. Gdyby biathlonistka Monika Hojnisz troszeczkę lepiej strzeliła i szybciej pobiegła, zakręciłaby się koło brązowego medalu. Do tego nasza sztafeta biathlonistek, która była bardzo blisko medalu. Gdyby to się udało, mielibyśmy już sześć medali, ale to i tak nie zmieniłoby realnej oceny stanu polskich sportów zimowych. To znowu byłoby pewne zaciemnienie obrazu rzeczywistości. Znowu bylibyśmy w euforii. Zamiast tego, stanęliśmy w prawdzie. Wiemy jak jest i wiemy, w którym kierunku trzeba podążać, nad czym pracować - mówił. Witold Bańka zwrócił także uwagę na zbyt duże oczekiwania polskich kibiców. - To jest taka nasza specyfika. Myślę, że we wszystkich sportach zdarza nam się pompować balonik. Oczekiwania są bardzo duże, a później jest wielkie rozczarowanie, mimo że nie ma ku temu podstaw. Każdy, kto choć trochę zna się na sporcie, nie będzie deprecjonował tych wyników i krytykował sportowca, bo wie, jak ciężka jest to praca. Czasem ogromne znaczenie ma po prostu przypadek. Gdy przyjdzie pokusa, by ocenić jakiegoś zawodnika, przypominam sobie swoją sytuację, jak byłem zawodnikiem i od razu mi przechodzi - zakończył minister Witold Bańka. W 2020 roku w Tokio odbędą się letnie igrzyska olimpijskie. Gospodarzem następnych zimowych igrzysk - w 2022 roku - będzie Pekin.