- To kosmiczne igrzyska, a jeszcze nie koniec - powiedział skoczek narciarski, który triumfował tydzień wcześniej na normalnej skoczni. Gdy tydzień temu 22-letni skoczek został w Pjongczangu mistrzem olimpijskim, do wioski wrócił o 5 nad ranem. Tym razem nie będzie mógł sobie na coś takiego pozwolić, bo w niedzielę są już kolejne treningi, a w poniedziałek konkurs drużynowy. - Ale jakieś piwo pewnie będzie - skomentował. W sobotę triumfował Kamil Stoch, który w Korei wywalczył pierwszy medal dla Polski. - Te igrzyska są dla mnie kosmiczne. Nie umiem tego opisać. To, że znowu znajduję się na podium, jest dla mnie czymś niewyobrażalnym, jakimś szaleństwem - przyznał i dodał, że chciałby jeszcze walczyć o trzeci krążek - tym razem z drużyną. - To całkiem realne, że trzy razy wskoczę na podium - ocenił. Jego zdaniem kluczem do wygrania drugiego medalu był spokój. - Byłem totalnie zrelaksowany i po prostu spróbowałem zrobić to najlepiej jak umiem. To się udało - skomentował. Wellinger, który tego dnia oddał dłuższe skoki od Stocha (135,5 i 142 m) uważa, że to Polak zasłużył na złoto. - Cieszę się z sukcesu Kamila, bo naprawdę na to zasłużył. Jest niesamowitym zawodnikiem - powiedział Niemiec. Brązowy medal wywalczył Norweg Robert Johansson. Stoch zdobył swoje trzecie złoto igrzysk - dwukrotnie stawał na najwyższym stopniu podium cztery lata wcześniej w Soczi. Wellinger też już trzy razy stawał na podium tej imprezy. W 2014 roku razem z drużyną - wówczas jako 18-latek - wywalczył złoto. - Teraz mamy chrapkę na coś wielkiego - przyznał. Dekoracja medalowa konkursu z dużej skoczni zaplanowana jest na niedzielę.