Justyna Kowalczyk pokonała swoje 5 km stylem klasycznym w 14:13 min, był to siódmy czas. Ewelina Marcisz, która przed startem borykała się z przeziębieniem, potrzebowała 14:23.1 (9. czas na swojej zmianie). Biegnąca stylem dowolnym Martyna Galewicz osiągnęła 13. czas - 13:14.8 , a Sylwia Jaśkowiec - 12:40 (siódmy czas). Nie udał się ten start. Liczyłyście na więcej? Justyna Kowalczyk: To nie tak miało być. To był słaby bieg w naszym wykonaniu. Moja piątka też była słaba, nie poczułam się dzisiaj dobrze z nartami na nogach. Myślałam, że ten bieg wyjdzie mi lepiej, a wyszło gorzej. Co zawiodło? Smarowanie? - Być może smarowanie, być może dyspozycja dnia. Nie będzie miejsca w ósemce. Ale żeby było, to .... Ten jeden raz trochę ja zawaliłam, ale myślałam, że może dziewczyny powalczą trochę lepiej. Na trasie szybko uciekła wam ta ósemka? - Przepraszam, ale byłam skoncentrowana na swoim starcie. Wiem, że trochę przede mną była Niemka, a Włoszki trochę za nami. Żadnych dużych różnic czasowych tam nie było. Zazwyczaj "Królowa Nart" rozmawiała z nami około pięciu minut, przez zdenerwowanie tym razem skończyła jednak po 68 sekundach i nie chciała się zatrzymać po raz drugi. Sylwia Jaśkowiec na mecie miała więcej optymizmu, ale i ona przebąkiwała o rychłym końcu kariery ("Jestem pod koniec kariery"). Nikogo jednak nie krytykowała. - Myślę, że powinnyśmy usiąść i podziękować sobie nawzajem. Za to, że każda z nas dała sto procent z siebie na każdej zmianie. Mamy dziesiąte miejsce i ciężko nam było nawiązać walkę o ósme - powiedziała Jaśkowiec. Z Alpensia Ski Centre Michał Białoński