W igrzyskach w Pjongczangu nasza zawodniczka chce jednak pokazać się z jak najlepszej strony. - Rok 2017 był najgorszy w moim życiu nie tylko z powodu wypadku. Miałam tysiąc innych losowych problemów. Nic po mojej i męża myśli się nie układało, a jeszcze do tego wszystkiego 30 grudnia umarł mój dziadek. Wprawdzie dożył ładnego wieku, bo miał 95 lat, tym niemniej jestem w smutnym nastroju. Dobrze więc, że ten rok już się skończył - powiedziała. 29-letnia zawodniczka AZS AWF Katowice ma nadzieję, że rok 2018 będzie dla niej znacznie lepszy, chociaż rozpoczyna go... chorobą. - Dopadła mnie dwa tygodnie temu wyjątkowo uporczywa grypa. Antybiotyki znacznie mnie osłabiły. Jeszcze kilka dni temu w ogóle nie mogłam mówić. Dziś jest nieco lepiej - dodała. Urodzona w Tuchowie w województwie małopolskim Riemen-Żerebecka przyznała, że w tych "tysiącach losowych problemów" jedynym pozytywem jest powrót do sportu. - Wiem i zdaję sobie sprawę, że z takiego wypadku, jakiemu uległam, ludzie nie wychodzą. A ja wyszłam. Rehabilitacja przebiegała w ekspresowym tempie, kilkakrotnie szybszym aniżeli u normalnych osób - podkreśliła. - Jestem więc chyba szczęściarą, bo jak to inaczej nazwać? - zastanawiała się przez chwilę. Jej mąż i trener Tomasz Żerebecki podkreślił, że "Karolina wyszła z poważnego wypadku obronną ręką". Nie przypuszczał, że będzie chciała wrócić do sportu. - Znamy się od dzieciństwa, razem chodziliśmy do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Zakopanem. Wiedziałem, że narciarstwo to całe jej życie, ale... Po wypadku nie namawiałem jej, aby kontynuowała karierę w tej dyscyplinie, nie rozmawialiśmy na ten temat. Ona sama o tym zadecydowała, a ja uszanowałem jej wybór. W czerwcu dwukrotna olimpijka (Vancouver 2010, Soczi 2014) zakończyła rehabilitację i już 10 lipca była na lodowcu w Alpach Francuskich. W grudniu chciała wystartować w zawodach Pucharu Świata w narciarstwie dowolnym w szwajcarskiej Arosie i austriackim Montafon, ale ze względu na bezpieczeństwo oraz panujące warunki atmosferyczne i śniegowe, trenerzy podjęli decyzję o wycofaniu jej ze startu. - Widocznie tak miało być. Coś czy ktoś czuwa jednak nade mną" - przyznała. Zaznaczyła też, że jej plany sportowe nie uległy zmianie. "Kwalifikację olimpijską w zasadzie już mam. Do Pjongczangu wejdą z listy FIS w skicrossie 32 zawodniczki, a na nieco ponad miesiąc przed igrzyskami jestem w połowie stawki. Nie zamierzam jednak tylko wystartować w igrzyskach, ale powalczyć. Zrobię wszystko, aby coś pokazać - podkreśliła. Riemen-Żerebecka dodała, że jest ogromnie wdzięczna wszystkim osobom, które ją po wypadku wspierają i pomagają, a w szczególności klubowi AZS AWF Katowice oraz uczelni, na której studiuje. - Cóż mogę powiedzieć oprócz najpiękniejszego słowa "dziękuję"... Nie spodziewałam się, że spotkam aż tylu wspaniałych ludzi - zaznaczyła. Zawodniczka specjalizuje się w skicrossie. W igrzyskach w Vancouver zajęła 16. miejsce, a w Soczi - 15. W mistrzostwach świata w 2011 roku była szósta, w 2013 - dziesiąta, a w 2015 - dwunasta. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata 2016/17 uplasowała się na ósmej pozycji. Po marcowym wypadku w Sierra Nevada Karolinę Riemen-Żerebecką przetransportowano helikopterem do szpitala w Grenadzie. 23 marca została wybudzona ze śpiączki farmakologicznej, w której była utrzymywana. 5 kwietnia wróciła do Polski. Pod koniec maja już trenowała - biegała i jeździła na rowerze. 10 stycznia planuje wystartować w zawodach FIS w Austrii.