Niewielu zawodników w polskiej piłce tak bardzo zasłużyło sobie na miano legendy. By to udowodnić, w przypadku Kmiecika nie potrzeba długich dyskusji, a wystarczy zestawienie liczb: - blisko 15 lat gry w Wiśle; - 304 rozegrane spotkania ligowe; - 153 zdobyte bramki; - blisko 20 lat jako trener. Jego lista zasług dla Wisły jest bardzo długa, ale wielu może zazdrościć mu także gabloty z trofeami zdobytymi z reprezentacją Polski. Błyszczy tam złoty medal z igrzysk olimpijskich w Monachium (1972 r.) oraz srebrny, zdobyty cztery lata później w Montrealu. Do tego Kmiecik dołożył jeszcze trzecie miejsce w mistrzostwach świata w RFN (1974 r.). To bardzo dużo jak na 34 spotkania w reprezentacji Polski, w których zdobył osiem bramek. Urodził się w Węgrzcach Wielkich, podkrakowskiej wsi, którą dziś zamieszkuje ok. 2,5 tys. ludzi. W tamtejszym klubie grał też jego pierwszy idol. - Był nim mój wujek. Chodziłem na mecze Węgrzcanki i podpatrywałem go. Gdy boisko masz pod domem, to trudno, żebyś na nim nie spędzał całych dni. To dzięki temu zacząłem grać w piłkę - wspominał Kmiecik w "Jasnej Stronie Białej Gwiazdy". Później były pierwsze "profesjonalne" buty piłkarskie, czyli z powbijanymi przez szewca kołkami i godziny codziennego biegania za piłką. W końcu jego talent zauważyli działacze... Cracovii. Gdy miał 14 lat, został zawodnikiem "Pasów". Zaczął grać w młodzieżowej reprezentacji Polski i wtedy wpadł w oko trenerom z drugiej strony Błoń. - Nawet nie interesowałem się tym, czy Cracovia robiła problemy z moim przejściem. Ja chciałem po prostu grać! Zresztą od samego początku ten znaczek - biała gwiazda - przyciągał mnie jak magnes. Gdy byłem mały, jeździłem na mecze Wisły - przyznaje. "Pasy" opuścił po ponad dwóch latach występów i w Wiśle zadebiutował jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności. W 1968 r. drużyna broniła się przed spadkiem do ówczesnej II ligi i w ostatnim spotkaniu mierzyła się w Bytomiu z Szombierkami. Wygrała, dzięki czemu w kolejnym sezonie Kmiecik występował w najwyższej klasie rozgrywkowej.