Takie bowiem są fakty - Józef Młynarczyk sięgnął po największe klubowe trofea z FC Porto (Puchar Europy, Superpuchar Europy, Puchar Interkontynentalny), a z reprezentacją Polski zajął trzecie miejsce na mundialu w Hiszpanii. Był też na mundialu w Korei Południowej, jako trener bramkarzy, co podkreśla Andrzej Dawidziuk: Dostąpił tego zaszczytu jako piłkarz i trener. Przygodę z futbolem Młynarczyk rozpoczął w Nowej Soli - mieście w województwie lubuskim, z którego do wielkiego futbolu było raczej dalej niż bliżej. Najpierw mecze z kolegami, na podwórku, na szkolnych przerwach, a później pierwszy klub - Astra Nowa Sól. Jak sam po latach wspominał, grał na każdej pozycji, a w sztuce bramkarskiej zaczął szkolić się dopiero w wieku 16 lat. Czy to właśnie pomogło mu później osiągać największe sukcesy grubo po trzydziestce? - Nie sądzę by to miało znaczenie. Józek zawdzięczał wszystko swojemu charakterowi i determinacji - ocenia Andrzej Dawidziuk. Później była seniorska drużyna Dozametu, czyli dzisiejszej Arki Nowa Sól, ale na poziomie ligi okręgowej ciężko śnić o wielkiej przyszłości. Przełom nastąpił w 1974 roku, gdy 21-letniego bramkarza ściągnął do drugoligowego BKS-u Stal Bielsko-Biała Antoni Piechniczek, były gracz Legii Warszawa i Ruchu Chorzów, który od roku zajmował się pracą szkoleniową w tym klubie. To właśnie z Piechniczkiem drogi "Młynarza" związały się na wiele lat - był u niego bramkarzem w Odrze Opole, reprezentacji Polski (choćby podczas mundiali w Hiszpanii i Meksyku), razem pracowali w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Pod inną tożsamością Z Odrą Opole, do której Młynarczyk trafił w atmosferze małego skandalu, bo bez zgody poprzedniego klubu wystąpił w sparingu pod inną tożsamością, nie udało się osiągnąć wielkich sukcesów, choć szanse były. Zwłaszcza w sezonie 1978/79, gdy piłkarze z Opola wygrali rundę jesienną. Po słabszej wiośnie z klubu odszedł jednak Piechniczek, a rok później - także Młynarczyk. Trafił do Widzewa Łódź, który budował już swoją legendę. "Młynarz", zwany też "Kolbą", był już czołowym bramkarzem ligi, pięciokrotnym reprezentantem Polski. Małym zawirowaniem dla piłkarza były na pewno słynne wydarzenia z końca listopada 1980 r., które przeszły do historii pod hasłem "Afery na Okęciu". Przed wylotem na zgrupowanie do Włoch i mecz eliminacji do mundialu z Maltą, bramkarz Widzewa stawił się na lotnisku w stanie nietrzeźwym, co rozdmuchali obecni na Okęciu dziennikarze. Piłkarza chciano usunąć z kadry, ale wstawili się za nim inni reprezentanci: Zbigniew Boniek, Stanisław Terlecki i Władysław Żmuda. Przeciwko Malcie wszyscy nie zagrali, ale sprawa miała dalsze konsekwencje, bo piłkarze zostali zdyskwalifikowani, a trener Ryszard Kulesza zdymisjonowany. Zastąpił go Piechniczek. Młynarczyk nie był piłkarzem, który zawsze stosuje się do reguł zapisanych w klubowych regulaminach. Sam po latach wspominał, że trener Piechniczek "miał ze mną parę problemów wychowawczych, ale jakoś z tego wyszliśmy". Po aferze na Okęciu został jednak zawieszony - wiosną nie mógł grać w Widzewie, do reprezentacyjnej bramki wrócił we wrześniu 1981 r., choć miał być odsunięty na dwa lata. U Piechniczka był jednak numerem jeden. W Widzewie "Młynarz" dwukrotnie mógł cieszyć się z mistrzostwa Polski, do tego doszły niesamowite mecze w europejskich pucharach (półfinał Pucharu Europy), wielkie starcia, m.in. z Juventusem czy Liverpoolem. Po trzecim miejscu na mundialu w Hiszpanii Młynarczyka znał już cały piłkarski świat. Nie mógł jednak jeszcze kontynuować kariery na Zachodzie, bo uniemożliwiały to komunistyczne przepisy. Zmienić klub udało się dopiero w 1984 r., gdy bramkarz reprezentacji przeniósł się do Bastii. Znacznie ważniejsze były jednak przenosiny do FC Porto pod koniec 1985 roku. 33-letni golkiper wkrótce odniósł sukcesy, o jakich pewnie jako dziecko nie marzył.