Gorąco zrobiło się w środowisku białoruskich biegaczy narciarskich tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie. Do zapalenia znicza olimpijskiego pozostał już mniej niż miesiąc. Tymczasem agencja informacyjna Reuter przekazała informację o blokadzie możliwości występu na najważniejszej imprezie sportowej czterolecia dla dwóch zawodniczek z Białorusi. Swiatłana Andrijuk i Daria Dolidowicz liczyły na udział w igrzyskach w Pekinie. Biegaczki twierdzą, że władze zabroniły im wyjazdu do Chin, oskarżając je o wspieranie politycznej opozycji. Sportsmenki przekazały, że niedawno Białoruski Związek Narciarski dezaktywował kod FIS, który jest indywidualnym numerem identyfikacyjnym wymaganym do udziału w zawodach przez Międzynarodową Federację Narciarską. Tym samym narciarki są wykluczone z udziału w oficjalnym zawodach, w tym kwalifikacji do najważniejszych wydarzeń sportowych na arenie międzynarodowej. Decyzja o zakazie udziału w krajowych obozach treningowych oraz konkurencji poza granicami Białorusi została przekazana władzom przez szefa tamtejszej federacji. Dolidowicz: "Planuję wyjechać do Polski" 22-letnia Andrijuk przyznała, że nigdy publicznie nie wyrażała swoich poglądów politycznych. Te jej zdaniem są neutralne. Sportsmenka została pozbawiona możliwości udziału w zawodach kwalifikacyjnych, które miały zagwarantować jej bezpieczny udział w igrzyskach. Zawodniczka stwierdziła w dodatku, że sytuacja zmusza ją do wyjazdu z Białorusi. "Planuję wyjechać do Polski, bo tu nie da się mieszkać" - powiedziała sportsmenka. Z kolei zdaniem młodszej Darii Dolidowicz, za ruchem władz mogą stać poglądy polityczne jej ojca. 17-latka jest w czołówce juniorów w biegach narciarskich w tym kraju. Prywatnie córka siedmiokrotnego olimpijczyka Siergieja Dolidowicza również zaznaczyła, że nie zrobiła nic, co mogłoby skutkować taką decyzją ze strony władz. AB