Rok zaczął się dla Witolda Skupnia pozytywnym akcentem. W styczniowych mistrzostwach świata sięgnął po srebrny medal w biegu na 12,5 km w norweskim Lillehammer. Teraz przed polskim biegaczem narciarskim i biathlonistą kolejny cel - zimowe igrzyska paraolimpijskie. W składzie reprezentacji Polski na najważniejszych zawodach czterolecia nowotarżanin znalazł się już trzeci raz. Wcześniej reprezentował kraj w Soczi i Pjongczangu. Na poprzedniej paraolimpiadzie zajął miejsca w pierwszej dziesiątce, raz ocierając się nawet o podium w biegach narciarskich. Dzisiaj bogatszy o kolejne doświadczenia zamierza dać z siebie wszystko na olimpijskich trasach w Chinach. Witold Skupień w rozmowie z Interią opowiedział o swoich początkach na nartach, warunkach na trasach biegowych i stresującym oczekiwaniu na start, ale również o tym, jaka jest atmosfera we wiosce olimpijskiej w obliczu wojny w Ukrainie. Aleksandra Bazułka, Interia: Jeszcze niedawno cieszyłeś się z sukcesu podczas mistrzostw świata. Srebro na tak ważnej imprezie napędza do realizacji jeszcze większych celów, ale już na paraolimpiadzie? Witold Skupień - Oczywiście cieszę się z tego srebra, ale głównie z progresu biegowego i z nart, które tego dnia były najlepsze. Mimo iż bieg był dobry, główny cel i szczyt formy przygotowaliśmy na igrzyska i oczywiście chciałbym włączyć się do walki o medale. Już na poprzedniej paraolimpiadzie regularnie wskakiwałeś do czołowej dziesiątki. Jak zmieniłeś się przez ostatnie cztery lata jako sportowiec? Czujesz się teraz silniejszy? - Wyluzowałem. Dalej trenuję bardzo ciężko i mam swoje wysokie cele, ale staram się nie myśleć kategoriami "nie będzie złota, to będzie tragedia". Co do postępu, na pewno jestem mądrzejszym sportowcem niż cztery lata temu. Staram się przede wszystkim wykorzystywać swoje atuty podczas biegu i nie szarpać się jak młodzik, bo to nigdy nie pomaga. Z pewnością nie wszyscy czytelnicy znają twoją sportową historię. Niedawno w sieci opublikowałeś nagranie z pierwszych ślizgów na biegówkach w 2012 roku. Jak widać, początki bywają trudne. Co sprawiło, że pozostałeś przy narciarstwie biegowym i biathlonie? - Ciężko powiedzieć, dlaczego pozostałem przy biegówkach. Myślę, że na początku traktowałem ten sport na zasadzie "dostałem szansę, chcę się odwdzięczyć". Zaczęło mi coraz lepiej wychodzić i po prostu cieszę się tym. Dziś nie ma dla mnie większej przyjemności, niż bieg klasykiem na fajnie zrobionych nartach, na super trasie i w pełnym słońcu. Kocham to! Natomiast czasem sam sobie się dziwię, że z kompletnego laika, zaczynającego w wieku 22 lat, jestem teraz już trzeci raz na paraolimpiadzie i walczę z "czubem". Kosmos! Jak na chwilę przed najważniejszymi zmaganiami podoba ci się w Chinach? Przygotowanie tras, infrastruktura dla zawodników i przyjazność miejscowych jest porównywalna do igrzysk w Pjongczangu i Soczi? - Jest ok. Najgorsze dla mnie jest czekanie na start. To jest uciążliwe. Ja też trochę dłużej aklimatyzuje się tutaj w Chinach, z czym nigdy wcześniej nie miałem problemu. Poza tym jedzenie super, ludzie bardzo mili, a i covidowe restrykcje do zniesienia. Trasy są bardzo dobrze przygotowane, ale każdego dnia mocno wieje, więc będzie to wyzwaniem, aby dobrze i mądrze tutaj pobiec. Muszę też poruszyć ten smutny temat. Jaka panuje atmosfera w reprezentacji Polski w obliczu wojny w Ukrainie? Olimpijski pokój wiadomo już, że został zburzony, ale czy udaje się wam zachowywać spokój w obliczu trudnej sytuacji na świecie? - Atmosfera nie jest ciekawa. Tuż przed wyjazdem się zaczęło... Wyjeżdżałem nawet z myślą "co, jak nie wrócę?". Nie da się nie myśleć o tej wojnie i o tych ludziach. Mam nadzieję, że to szybko minie, a agresor zostanie surowo ukarany. Staram się jak najmniej o tym myśleć i robić swoje. Nic innego mi nie pozostało. Będziecie rywalizować ramię w ramię z Ukraińcami. Sportowcy z tego kraju będą mogli liczyć na wyraz waszego poparcia? - Oczywiście! To, że zdecydowali się przyjechać, jest dobre. Widać, że są załamani i myślami są gdzieś w kraju z rodzinami. Wspieramy ich, pozdrawiamy, życzymy odniesienia tutaj sukcesów i szybkiego zakończenia wojny - wyjścia agresora z ich kraju. Tylko tyle i aż tyle. Pierwotna decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego dopuszczała do rywalizacji Rosjan i Białorusinów pod neutralną flagą. Uważasz, że zmiana stanowiska jest dobra? - Wcześniejsza decyzja IPC była haniebna, ale na szczęście została zmieniona. Przekaz musi iść wszędzie, a restrykcje powinny być jak największe. Ta wojna musi się skończyć jak najszybciej. Atmosfera w wiosce też będzie lepsza i będziemy mogli skupić się już tylko na bieganiu. Czytaj też: Prezes Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego: Polacy mogli wycofać się z igrzysk