Tzw. wojna technologiczna w sporcie często ma swoje ofiary, tym razem wielką cenę płacą polscy skoczkowie. Pekin 2022. Polacy w "wojnie technologicznej" nie odpuszczają Sytuacja jest tym bardziej nerwowa, że już w najbliższy weekend Kamil Stoch i spółka wystąpią w konkursie olimpijskim podczas igrzysk Pekin 2022."Biało-Czerwoni" przewagi szukali w nowych butach, które jednak zostały uznane za nieprzepisowe, co w sobotę zakończyło się dyskwalifikacjami Piotra Żyły i Stefana Huli. CZYTAJ TEŻ: Zawody balansowały na cienkiej granicy absurdu Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że to Stefan Horngacher, czyli były trener reprezentacji Polski, był tą osobą, która zwróciła uwagę na - jego zdaniem - nieprzepisowe buty Orłów. Wiadomo jednak, że dzisiaj Austriacki szkoleniowiec działa w interesie Niemców, których jest trenerem.Mimo tych zawirowań Jan Winkiel przyznał w rozmowie z TVP Sport, że "Biało-Czerwoni" zabrali ze sobą kwestionowany sprzęt do Pekinu. Jan Winkiel: Tłumaczenie FIS jest irracjonalne i debilne - Z tego, co wiem, chłopaki wzięli wszystko. Jeszcze nie odpuszczają, bo tłumaczenie FIS jest irracjonalne i debilne. Mówi się, że nasze buty wspomagają aerodynamikę, a tego nie robią. Jednocześnie nakładki Niemców wspomagają ją, na co mamy dokument, ale FIS stwierdził, że nie jakoś bardzo, więc sprzęt dopuszcza - piekli się sekretarz PZN. Jan Winkiel w tym wywiadzie potwierdził także, iż Polacy do końca będą bronili swojego sprzętu. Brany pod uwagę jest ewentualny protest, jeśli FIS nie odpuści choćby sprawy z rękawiczkami. Mocno oberwał tu Mika Jukkara, czyli główny kontroler sprzętu. - Wiemy, że Stefan Horngacher ma bardzo dużą umiejętność przekonywania i jest stanowczy. Przepisy zna bardzo dobrze, wie, jak nimi lawirować. Docisnął więc Jukkarę, który ma braki. To widać. Przy nim trzeba protestować i wskazywać konkretne rzeczy palcem - powiedział Winkiel.