Marcisz nie gryzie się w język, co w sercu to na języku i tak samo było w rozmowie z TVP Sport po finałowych zmaganiach.Izabela Marcisz wraz z Moniką Skinder zajęły dziewiąte miejsce, wyprzedzając tylko rywalki z Francji. Jednak już sam awans do medalowej rozgrywki jest poczytywany jako sukces. Pekin 2022. Izabela Marcisz objęła Monikę Skinder A gdyby w finale polska kadra miała dwie tak dysponowane zawodniczki, jak Marcisz, to zapewne skończyłoby się na znacznie lepszym miejscu.CZYTAJ TAKŻE: WIELKIE POJEDNANIE W POLSKIM SPORCIE? O TYM GEŚCIE JUŻ MÓWI SIĘ WIELE Przed startem dużo było zamieszania na temat składu sztafety, Marcisz jasno mówiła, że nie jest w stanie startować w każdej konkurencji. Koniec końców obie Polki stanęły ramię w ramię, a ich gesty po półfinale i finale wskazywały, że wzajemne animozje tracą na aktualności. - Możemy być zadowolone z naszego dzisiejszego teamu - mówiła Marcisz dla TVP Sport, obejmując po tych słowach Skinder. I kontynuowała: - Walczyłyśmy ramię w ramię. Ja na pewno byłam uskrzydlona, z czystą głową, bez jakiegoś tam obciążenia psychicznego - stwierdziła zawodniczka klubu SS Prządki Ski. - Za kilka lat będzie nas stać na więcej, będziemy w stanie powalczyć o wyższe lokaty - dodała Skinder, dla której było to pożegnanie z Pekinem. Pekin 2022. Izabela Marcisz: Szkoda, że trener jakby nie słucha Inaczej jest w przypadku Marcisz, którą czeka jeszcze ważny indywidualny start na 30 km ostatniego dnia igrzysk. Pytanie, na ile - po takich obciążeniach - młodej zawodniczce wystarczy "paliwa", aby powalczyć o miejsce na miarę ambicji. - Nie ukrywam, że po sztafecie było ciężko. Szkoda, że trener jakby nie słucha tego, co ja mówię. Mam nadzieję, że nie zapłacę dużej ceny, bo trzy dni do "30" to moim zdaniem jest trochę mało. Tym bardziej, że później jadę na mistrzostwa świata - zaakcentowała Marcisz, na własną prośbę prowadzona przez Justynę Kowalczyk-Tekieli.