Andrzej Klemba: To była dwa dobre przejazdy do ostatniej sekundy... Marek Kaliszek: To są już doświadczeni zawodnicy, bo razem startują od ośmiu lat. I to nie były ani pierwsze igrzyska, ani pierwsze ważne zawody. Każda impreza jest jednak inna i przynosi inne emocje. Na igrzyskach są zwykle największe. To rzeczywiście były dwa dobre przejazdy. W tańcu rytmicznym pojechali czysto, dobrze i energetycznie. Zajmowali piętnaste miejsce. Po tym jak jechali taniec dowolny można było spodziewać się awansu o jedną pozycję. Niestety ta ostatnia sekunda na wszystkim zaważyła. Przydarzył się mały błąd, przypadek i obaj upadli. To był już element dekoracyjny na zakończenie tańca, nie liczący się do oceny technicznej, ale za upadek sędziowie odejmują automatycznie dwa punkty. Ma to oczywiście też wpływ na wrażenie artystyczne. Tańce to taka konkurencja, że za najmniejszy błąd można stracić bardzo dużo. To boli podwójnie, bo spadli aż na siedemnaste miejsce. Dlatego niedosyt jest bardzo duży. Rozmawiał pan z córką? Ze zdrowiem wszystko jest w porządku? - Ma problemy z szyją po tym upadku, ale to fizjoterapeuta musi ocenić, jak poważne. Bardzo żałowała tego co się stało, a ja próbowałem oczywiście ją pocieszyć. Mieli poczucie, że dobrze zatańczyli ten taniec dowolny. Oczywiście do ostatniej sekundy. Byli smutni, ale jeszcze na lodowisku nadrabiali minami. Dostać się na igrzyska olimpijskie jest bardzo trudno. Można to zrobić przez mistrzostwa świata lub zawody w Oberstdorfie. Nie ma więc zbyt wielu okazji. Zajęli dwunaste miejsce w mistrzostwach świata. Są więc w czołówce i to już ósmy sezon. W Pekinie mieli szansę obronić 14. miejsce z igrzyska w 2018 roku. I ten jeden błąd przekreślił ciężką pracę nie tylko w tym sezonie, ale w ostatnich czterech latach. Jest mi strasznie żal. <a href="https://sport.interia.pl/raporty/raport-pekin-2022/studio-pekin?utm_source=spteksty&utm_medium=spteksty&utm_campaign=spteksty">Oglądaj nasz program o Igrzyskach Olimpijskich - Weronika Nowakowska, Jan Ziobro zapraszają</a> Poziom par tanecznych podniósł się w porównaniu do igrzysk w Pjonganczu? - Jest nieporównywalnie wyższy niż cztery lata temu. Dlatego ich start był porównywalny do tego, co osiągnęli w 2018 roku. Ten sport to bardzo dużo wyrzeczeń, a na dodatek nie brakowało im problemów w tym sezonie. Przez kontuzję stracili trzy miesiące. Maks miał problemy z rzepką w kolanie, a Natalia naderwane mięsień w nodze. To też nie pozostało bez wpływu na nich. Sezon jeszcze się nie kończy, bo są mistrzostwa świata.