Andrzej Klemba, Interia: Kibice kochają polskich skoczków i wierzyli, że drużynowo będzie medal, ale czy były ku temu podstawy? Kazimierz Długopolski: Nadzieja umiera ostatnia. Liczyłem, że przy takich warunkach, jakie były w poniedziałek skoczni, a były nie za dobre, to przy odrobinie szczęścia wynik będzie lepszy. Choć nie wiem czy na medal, raczej na jedno miejsce wyżej. Takie się jednak spisaliśmy, jaki był cały sezon. Kamil Stoch potwierdził, że lepiej czuł się na dużej skoczni. W konkursie indywidualnym był czwarty, w drużynowym ciągnął cały zespół. Choć trzeba zauważyć, że w każdym konkursie słabszy miał skok w drugiej serii. To go kosztowało medal na dużej skoczni. Z kolei Dawid Kubacki tylko na skoczni normalnej skakał tak, jak od niego oczekiwaliśmy. Paweł Wąsek w konkursie drużynowym spisał się bardzo dobrze. Za to liczyliśmy na dużo lepsze skoki Piotrka Żyły. Wydawało się, że on będzie się dużo mocnej liczył w czołówce, ale w każdym konkursie skakał po prostu słabo. Przez chwilę byliśmy jednak na czwartym miejscu i nadzieje odżyły. - Iskierka się na chwilę zapaliła, bo akurat Żyła w drugiej serii skoczył najdalej, ale w grupie najsłabszych zawodników. Szybko jednak zgasła, bo kolejne skoki zweryfikowały nasze możliwości. Do tej pory zdobyliśmy tylko jeden medal na tych igrzyskach. Jest się z czego cieszyć? - Medal zawsze cieszy. Skoki narciarskie ujmy nam na tych igrzyskach nie przyniosły. Kubacki zdobył brąz na normalnej skoczni, a Stoch był szósty. Do tego wywalczył też czwartą pozycję na skoczni dużej. To są bardzo dobre miejsca. Stoch nie krył jednak rozczarowania po konkursie na dużej skoczni. - Nie tylko on był rozczarowany, bo my wszyscy kibicie skoków też to czuliśmy. To prawdopodobnie jego ostanie igrzyska i pięknie byłoby tak świetną karierę zakończyć medalem. Potem to czwarte miejsce ciągnie się za zawodnikiem przez wiele lat i rozmyśla, dlaczego się nie udało. Nigdy wcześniej nie widziałem Kamila tak rozczarowanego. To pokazuje, jak bardzo pragnął tego medalu. Być może nawet za mocno. Powinno dojść do zmian w sztabie szkoleniowym? - Na pewno w zarządzie związku będzie dyskusja na ten temat przyszłości Michala Doleżala. Trudno powiedzieć, jakie będą decyzję. Ogromny potencjał tych skoczków był wykorzystywany w poprzednich latach. W sezonie olimpijskim nie udało się tego zrobić. A wiele wskazuje na to, że to były ostatnie igrzyska, na których mieliśmy tak silna kadrę, bo następców za bardzo nie widać. Przez ostatnie 10 lat skoczkowie sprawili nam wiele radości. W Pekinie twarz zachowaliśmy, ale ich talent nie został wykorzystany. Niemcom pomogły kombinezony? - To jest jakieś wariactwo. Zbyt wielką wagę przywiązuje się do tego, co nie jest bezpośrednio wiązane z formą zawodnika. Szukanie przewagi w kombinezonie czy sprzęcie to nie jest dobra droga, bo jednak więcej zależy od dyspozycji skoczka. Przecież Niemcy nic wielkiego na tych igrzyskach nie pokazali. W drużynówce zdobyli medal na żyletki [o 0,8 punktu - przyp. red.], bo zawalił Norweg Marius Lundvik, który skakał wyjątkowo słabo.