Andrzej Klemba, Interia: Siódmy Oskar Kwiatkowski, ósma Aleksandra Król i dziewiąty Michał Nowaczyk. Wszyscy po swoich startach mówili zgodnie, że czują niedosyt. Jagna Marczułajtis-Walczak: Oni są tam na miejscu i doskonale wiedzą, czy mogli coś zrobić więcej. Patrzę na to z boku i mogę tylko tyle powiedzieć, że miejsca Oskara i Michała to historyczny, najlepszy występ polskich zawodników w męskim alpejskim snowboardzie w igrzyskach olimpijskich. To ich niebywały sukces. Bardzo ciężko na to pracowali i nie dziwię się, że jest im trochę żal. Obaj lepiej pojechali w eliminacjach niż w fazie pucharowej. Gdyby Michał nie popełnił kilku błędów w dole przejazdu, to wygrałby z Austriakiem. Oskar walkę o półfinał przegrał z srebrnym medalistą Timem Mastnakiem. Tyle że taki jest właśnie snowboard. Każdy ma większe lub mniejsze potknięcia. Trudno tu o czyste przejazdy. Najważniejsze informacje z Zimowych Igrzysk Olimpijskich - przeczytaj! Ola Król zajęła ósme miejsce i chyba nie mogła zrobić za dużo więcej, bo rywalizowała z Ester Ledecką. - W kobiecym snowboardzie czołowa szesnastka w Pekinie to był absolutny top. Walka była na żyletki. Kilka kandydatek do podium jak Patrizia Kummer, Sofia Nadryszina czy Ramona Hofmeister nie dotarły nawet do strefy medalowej. To były niespodzianki. To był bardzo dobry występ Oli. Wszystkie rywalki Ledeckiej, w tym Polka, nie ukończyły rywalizacji z Czeszką. Za bardzo chciały? - Każda, która zjeżdżała z Ledecką musiała ryzykować. Bez tego nie było szans, by nawiązać z nią rywalizację. Ona jest terminatorką kobiecego snowboardu. Wybiera sobie zawody, w których chce startować tylko po to, by w PŚ mieć cały czas tysiąc punktów FIS i zaczynać zawody mając do kwalifikacji losowany numer w pierwszej szesnastce. Ledecka startuje też w narciarstwie alpejskim, w którym prędkości i przesilenia są dużo większe. To jej pomaga w snowboardzie. Jest nie do pokonania. Kiedy ja startowałam, taką niedoścignioną zawodniczka była Daniela Meuli. Bardzo trudno było ją pokonać. Mi udało się tylko raz, wtedy wygrałam zawody PŚ. Teraz Ola trafiła na Ledecką. Zabrakło jej trochę zimnej krwi, za mocno się rzuciła, próbowała skrócić tor jazdy aż w końcu przecięła bramkę i się skończyło. Brązowy medal zdobyła Gloria Kotnik, która startowała jeszcze ze mną. To jej ogromny sukces, bo wcześniej nie była nawet na podium Pucharu Świata, a dodatkowo niedawno została mamą. A pani po czwartym miejscu w igrzyskach olimpijskich w Salt Lake City też czuła duży zawód? #StudioPekin codzienne wieści z Chin - obejrzyj nasz program - Tak, dlatego też doskonale rozumiem niedosyt polskich zawodników. Czwarte miejsce to już w ogóle katastrofa. Czuje się już smak i zapach medal, ale się go nie ma. Ola była w formie, a wygrana w PŚ przed igrzyskami jeszcze dodała jej pewności siebie. Na pewno miała większe oczekiwania. Nerwy może trochę ją zjadły, ale w pojedynku z Ledecką nie można kalkulować, tylko trzeba jechać bardzo mocno i na 120 proc. możliwości. Bardzo podobały mi się też męskie finały. Benjamin Karl srebro zdobył w 2010 roku, a 12 lat później złoto. Także Victor Wild odrodził się jak feniks z popiołów i wywalczył brąz. Jest jak Simon Ammann w skokach narciarskich.