Andrzej Klemba, Interia: Mam nadzieję, że oglądał pan rywalizację w slalomie gigancie z udziałem Polek? Andrzej "Ałuś" Bachleda - Curuś: To obowiązek narodowy. W końcu to Igrzyska Olimpijskie! Miałem wrażenie, że trasa została perfekcyjnie przygotowana przez Chińczyków. Powiedziałbym, że nawet nadnaturalnie, bo trasa co do milimetra była pokryta śniegiem. Ten śnieg wydaje się jednak trudny i to nie tylko w konkurencjach alpejskich. I wiele zawodniczek miało z tym kłopoty. Spośród faworytek Manuela Shiffrin nie ukończyła pierwszego przejazdu, a Petra Vlhova zupełnie nie poradziła sobie z tym śniegiem. Gąsienica-Daniel po pierwszym przejeździe była jedenasta, ale awansowała na ósme miejsce. - Oba przejazdy pojechała bardzo dobrze. W pierwszym, tak jak dla wielu zawodniczek, trasa i warunki była zaskoczeniem, ale się obroniła. Drugi przejazd pojechała znakomicie. Miała czwarty czas. Oczywiście zawsze można coś poprawić, ale Shiffrin też mogła to zrobić lepiej. Nie ma więc co mówić o niedosycie, ale cieszyć się i czekać na przyszłość. To kawał dobrego wyniku. Dla nas wszystkich to wielki sukces. Także dla jej bliskich, bo Maryna pochodzi z rodziny wyjątkowo mocnej sportowo. Jej babcia była jedną z najlepszych w Polsce i osiągnęła poziom światowy. Kilku sportowców z rodziny Gąsienica - Daniel było olimpijczykami. Sprawiła im i nam wszystkim piękny prezent. Długo na niego czekaliśmy, bo 38 lat od występu Małgorzaty Tlałki w igrzyskach olimpijskich Sarajewie, która był szósta w slalomie. - Porównywanie tych miejsc niewiele nam da. Pierwsza dziesiątka igrzysk olimpijskich to wielki sukces. Szósta pozycja Tlałki i ósma Gąsienicy-Daniel to podobne osiągnięcia. Przy naszej siermiężnej sytuacji w wyczynowym narciarstwie alpejskim to bardzo dobry wynik. Pekin 2022 - sprawdź jak idzie Polakom! No właśnie często się słyszy, że w Polsce nie mamy odpowiednich gór, by wychować dobrych narciarzy alpejskich. To prawda? - Bzdury. Góry, nachylenia stoków są takie same jak na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych czy w Norwegii lub Szwecji. To bardziej problem braku młodzieży, która by masowo chciała uprawiać narciarstwo alpejskie. Wiele innych rzeczy jest zapomnianych i niedorobionych, ale to temat na inną rozmowę. Teraz cieszmy się z sukcesu Maryny. Była ponad 20-letnia dziura w narciarstwie alpejskim i mam nadzieję, że powoli zacznie się wypełniać. Choć na horyzoncie niewiele kolejnych nadziei widzę. W skokach narciarskich pomimo dużych tradycji, też czekaliśmy 30 lat na Adama Małysza, który właściwie w pojedynkę ruszył tę dyscyplinę. Poza Maryną Magda Łuczak i Zuzanna Czapska zjechały przyzwoicie. Ta pierwsza ma dopiero 21 lat i dobrze rokuje. Zuza to chyba pierwsza warszawianka, która tak dobrze spisała się w narciarstwie alpejskim na igrzyskach. Wspomniał pan o skoczkach. Oni też nas trochę zaskoczyli brązowym medalem Dawida Kubackiego i szóstym miejscem Kamila Stocha, jeśli wziąć pod uwagę jak wczesnej wyglądał sezon. - Skoki to cholernie wrażliwa dyscyplina. To takie latające ptaki. Trochę skazani na warunki pogodowe. Nie wierzyłem, że nagle oduczyli się skakania. Mieli pewną zapaść, ale już jest dobrze. Dwóch skacze znakomicie i mam nadzieję, że Piotrek Żyła do nich dociągnie. Są jeszcze dwa konkursy i mogą nam przynieść dużo radości. #StudioPekin codzienne wieści z Chin - obejrzyj nasz program