Przypomnijmy: w zmaganiach, które odbyły się w miniony poniedziałek zdyskwalifikowanych zostało łącznie w pojedynczych seriach pięć pań, w tym takie gwiazdy, jak Sara Takanashi (Japonia) czy Katharina Althaus (Niemcy). Z powodu wykluczeń rozstrzygnięcia konkursu były mocno sensacyjne: obok Słowenii, która była faworytem do złota na podium stanęły drużyny Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego i Kanady, na które stawiali nieliczni. Skoki narciarskie. Niemcy chcą zmian w systemie kontroli O zawodach, a przede wszystkim - dyskwalifikacjach w świecie skoków było jednak i jest bardzo głośno. Dyrektor sportowy norweskiej kadry (której obie zawodniczki dyskwalifikowano) nazwał je "jednym z najgorszych dni w historii skoków". Trwają jednocześnie dyskusje, co zrobić, by do podobnych sytuacji nie doszło już w przeszłości. Wniosek jest jeden - kwestie sprzętowe należy możliwie uprościć i sprawić, by o wynikach decydowała forma zawodników, a nie niuanse takie, jak wymiary kombinezonu.Dyrektor sportowy niemieckiego związku (DSV) wysunął swoją propozycję. Chciałby on mianowicie, by kontrolować wszystkich zawodników, lecz nie po oddanych próbach, a na szczycie obiektu, jeszcze przed nimi. "Procedura powinna zostać zmieniona w taki sposób, by skoczek, który otrzymuje na belce zielone światło, był już bezpieczny" - argumentował.Do jego pomysłu odniósł się były trener tamtejszej kadry, Werner Schuster. Jest on sceptycznie nastawiony, a jako najważniejszy argument podaje... czas, jaki jest konieczny, by realizacja takiego rozwiązania była możliwa. "By wykonać to we właściwy sposób, potrzeba go sporo. A to utrudni zawodnikom przygotowanie do swoich prób" - ocenił.