Kiedy w 2021 roku Lolo Jones, wraz z pilotką Kaillie Humphries, sięgała na torze w Altenbergu po mistrzostwo świata w bobslejowych dwójkach, wydawało się, że jej niesamowita historia zakończy się olimpijskim happy endem. Niestety, los po raz kolejny zadrwił z jej marzeń. Czy po raz ostatni? Dziewczynka z piwnicy Lolo to skrót od Lori. Takie imię nosi również jej matka, stąd na córkę od małego wołano właśnie Lolo. I to właśnie matce w dużej mierze późniejsza mistrzyni świata zawdzięcza to, jakim jest człowiekiem. Ojciec przez większość dzieciństwa był w jej życiu nieobecny. Najpierw służył w amerykańskich siłach powietrznych, a następnie trafił do więzienia.Dlatego liczna rodzina, Lolo ma czwórkę rodzeństwa, pomimo tego, że matka pracowała na dwa etaty, była niesamowicie biedna. Do tego stopnia, że w pewnym momencie musiała zamieszkać w piwnicy. Przed bezdomnością uratowała ich Armia Zbawienia, która użyczyła im lokal w kościelnych podziemiach, gdzie rodzina Jonesów mogła znaleźć dach nad głową. Nie był to wymarzony dom, ale dla samotnej matki z dziećmi liczyło się przede wszystkim to, że nie musi tułać się po przytułkach czy nocować na ulicy.Dla dzieciaków było to jednak w pewien sposób upokarzające. Lolo Jones wspominała, że wstawała bardzo wcześnie rano w czasie wakacji i wymykała się z kościoła, bo odbywały się tam letnie obozy dla dzieciaków, a ona nie chciała, by jej rówieśnicy dowiedzieli się, że musi mieszkać w piwnicy...Dość wcześnie zaczęła uprawiać sport i zdecydowała, że to będzie jej droga. Od początku cechowała ją ogromna motywacja. Wiedziała doskonale, co znaczy żyć w biedzie i postanowiła, że dzięki lekkoatletyce wywalczy dla siebie i swoich bliskich lepsze życie. Właśnie dlatego, kiedy matka musiała po raz kolejny się przeprowadzić, Lolo zdecydowała, że nie może wyruszyć razem z nią, z obawy o to, że nie będzie mogła już uprawiać lekkoatletyki. I tak, dzięki pomocy licealnego trenera, znalazła się u rodzin "zastępczych", które przygarnęły utalentowaną nastolatkę po to, by ta mogła realizować swoje marzenia. Potknięcie na pierwszym płotku Również przy wyborze studiów najważniejsze były możliwości uprawiania lekkoatletyki. Postawiła na Uniwersytet w Luizjanie i studia ekonomiczne. Liczyły się przede wszystkim świetny program i bardzo mocna kadra trenerska. I szybko okazało się, że był to dobry wybór, bowiem w 2002 roku została akademicką wicemistrzynią USA w biegu na 100 metrów przez płotki.Kiedy rok później triumfowała także na 60 metrów przez płotki w hali, wydawało się, że jej marzenie o starcie na igrzyskach się spełni. Jednak podczas akademickich mistrzostw USA nie zdołała zakwalifikować się do amerykańskiej kadry do Aten. To był dla niej wielki cios i po raz pierwszy zaczęła zastanawiać się, co dalej. Skończyła studia i stanęła przed wyborem, czy nadal uprawiać sport i próbować dogonić swoje marzenia, czy też dać sobie spokój i pójść do "normalnej" pracy. Kiedy startują Polacy? - Zobacz terminarz! Decyzja nie należała do łatwych, bo nie miała żadnych oszczędności i postawienie na sport wiązałby się z tym, że znów będzie biedna. Nie miała żadnych oszczędności, nie mogła liczyć na finansowe wsparcie rodziny. Miała za to wykształcenie ekonomiczne i perspektywę pracy biurowej. Wydawało się oczywiste, co powinna zrobić, ale...W życiu Lolo Jones niewiele jest rzeczy oczywistych. Pogoń za marzeniami okazała się silniejsza niż pragnienie stabilizacji. Biegaczka dała się namówić swojemu trenerowi i postanowiła kontynuować karierę. Znów spadła na dół drabiny społecznej, była tak biedna, że musiała zrezygnować z używania klimatyzacji, co przy panujących w Luizjanie upałach było trudne do zniesienia, łapała się wszystkich możliwych prac, które dało się połączyć z treningami, ale znów miała przed sobą wyznaczony cel i tylko to się liczyło.Czytaj także: Jej postać budzi kontrowersje. W Pekinie może przejść do historiiI jej poświęcenie w końcu zaczęło przynosić pożądane efekty. Zapraszano ją na coraz bardziej prestiżowe mityngi, pojawiły się pierwsze większe pieniądze, a w 2007 roku udało jej się zakwalifikować do kadry na mistrzostwa świata w Osace, gdzie zajęła szóstą lokatę. Jej kariera zaczęła się rozkręcać. ... i na dziewiątym także Na dobre rozkręciła się w 2008 roku, kiedy to została halową mistrzynią świata w Valencii na 60 metrów przez płotki, a następnie wygrała mityng Złotej Ligi w Zurychu i amerykańskie kwalifikacje do kadry w Pekinie na 100 metrów przez płotki. Marzenie o olimpijskim starcie wreszcie się spełniło, choć to był przecież tylko pierwszy krok. Tak naprawdę liczył się tylko medal.Do Pekinu jechała jako jedna z głównych kandydatek do złota i już podczas igrzysk potwierdziła, że dziewczynka uciekająca z piwnicy, żeby nie zobaczyły ją inne dzieciaki, teraz zamierza powetować sobie to wszystko i zostać mistrzynią olimpijską. I w finale wszystko szło dokładnie w tym kierunku. Do czasu.A właściwie do dziewiątego płotka. Po ośmiu Jones wyszła na prowadzenie i wydawało się, że pędzi po złoto. Niestety na przedostatnim płotku potknęła się, straciła rytm i ostatecznie do mety dobiegła na rozczarowującej, siódmej pozycji. Początkowo wydawało się, że jakoś się trzyma, ale już po kilku minutach można było zobaczyć, jak siedzi na bieżni i płacze, powtarzając cały czas jedno słowo "Dlaczego?".Odpowiedź na to pytanie znaleziono dość szybko. Lekarze zajmujący się lekkoatletami uznali, że był to efekt urazu rdzeniowego, który powodował brak pełnego czucia w stopie. Mózg na moment tracił kontakt ze stopą. Niestety, przydarzyło się to w najgorszym dla niej momencie.Czytaj także: "Przejechać najlepszy bieg w życiu"Ciężkie chwile nie załamały Jones. Choć sezon 2009 niemal w całości straciła przez kontuzje, to rok później wróciła w świetny stylu, zdobywając kolejny tytuł halowej mistrzyni świata, wygrywając wiele mityngów Diamentowej Ligi i zostają mistrzynią USA na 100 metrów przez płotki. Forma wróciła, a wraz z nią wiara w to, że uda jej się zdobyć upragniony olimpijki medal. Dziewica Lolo Jones ważna była nie tylko wiara w siebie. Od dziecka była niezwykle religijna, a pomoc, jaką otrzymała jej rodzina, tylko utwierdzała ją w tym, że Bóg nad nią czuwa. Już będąc gwiazdą bardzo często wypowiadała się na temat swojej wiary, przed startem można zresztą było zobaczyć ją, jak się modli.Nigdy się tego nie wstydziła, choć w 2012 roku w programie stacji HBO zaszokowała wszystkich swoją deklaracją, że jest dziewicą. - Chciałabym powiedzieć wszystkim, że to najtrudniejsze, czego udało mi się dokonać. Zachowanie dziewictwa jest trudniejsze niż kwalifikacja olimpijska czy zdobycie dyplomu ze studiów - zadeklarowała.Później przyznała, że nieco żałuje tej deklaracji, bo potencjalni partnerzy obawiali się jej religijności. - To "zabiło" wszystkie moje randki - powiedziała w wywiadzie dla "New York Post".Mimo wszystko była niezwykle popularna, co przekładało się na liczne zaproszenia do telewizyjnych show, takich jak chociażby "Taniec z Gwiazdami" czy "Celebrity: Big Brother". Zdecydowała się także na odważną sesję do magazynu "Body". Znów się nie udało Cały czas jednak głównym celem Lolo Jones był medal na igrzyskach olimpijskich. Ponownie udało jej się wywalczyć kwalifikację do kadry na igrzyska w Londynie i to miał być ten czas, w którym w końcu zrealizuje swoje marzenie. Biegaczka była w świetnej formie, notowała coraz lepsze rezultaty i znów pewnie awansowała do olimpijskiego finału.I tam spisała się dobrze, bardzo dobrze, ale to nie wystarczyło. Tym razem jednak nie można było mówić o pechu, bo zwyczajnie rywalki okazały się minimalnie szybsze. Lolo Jones zajęła najgorsze dla sportowca czwarte miejsce, a olimpijski krążek znów przeleciał jej koło nosa.Spotkało ją kolejne wielkie rozczarowanie. Poświęciła wszystko pogoni za marzeniami, ale znów się nie udało. Po raz kolejny w życiu musiała zmagać się z porażką. Okazało się, że determinacja, upór i wiara czasem zwyczajnie nie wystarczą. Sportsmenka wpadła w psychiczny dołek, przestała trenować i zaczęła przybierać na wadze. Wydawało się, że to już koniec, ale dość nieoczekiwanie pojawiła się szansa, by swoją nadwagę przekuć... na medale. Zmiana dyscypliny i kolejne igrzyska Fakt, że nabrała masy okazał się jej atutem, ponieważ dostała zaproszenie na testy do kadry bobsleistek. Tam, oprócz szybkości, liczy się również siła i masa, a to, niejako przypadkiem, Lolo Jones właśnie nabyła. I okazało się, że świetnie radzi sobie jako rozpychająca. Zmiana dyscypliny bardzo szybko przyniosła medalowe żniwo i w 2013 roku, jadąc jako rozpychająca Elany Meyers-Taylor, wraz z drużyną USA wywalczyła tytuł mistrzów świata! Co więcej, stawała na podium zawodów o Puchar Świata i nagle otworzyła się przed nią szansa wyjazdu na zimowe igrzyska olimpijskie w Soczi.I ostatecznie udało jej się zakwalifikować do amerykańskiej kadry wraz z pilotką Jazmine Fenlator-Victoryan, obecnie reprezentującą Jamajkę, ale wtedy rozpętała się wokół niej prawdziwa burza. Konkurentki zarzucały jej, że swoje miejsce zawdzięcza sławie i egzotycznej urodzie (w gronie jej przodków są Afro-Amerykanie, rdzenni mieszkańcy USA, Francuzi i Norwegowie). Jedna z jej rywalek Emily Azevedo stwierdziła nawet, że zamiast pracować na siłowni mogła skupić się na promocji mediach społecznościowych, bo to dałoby jej większe szanse w walce o olimpijską nominację. Mówiono nawet, że jest Anną Kurnikową bobslejów i broni się tylko urodą, co było niesprawiedliwe, bo liczbą sukcesów zawstydzała wielu sportowców. Wyniki ją jednak broniły i ostatecznie wystartowała w Soczi, ale zajęły wraz z Fenlator-Victoryan dość dalekie, jedenaste miejsce. Karma wróciła? Po Soczi zrobiła sobie rok przerwy, ale marzenie o olimpijskim medalu nadal nie dawało jej spokoju. Postanowiła powalczyć o miejsce w kadrze bobsleistek i przez dwa lata udanie startowała w zawodach Pucharu Świata. Tuż przed igrzyskami w Pjongczangu wraz z Elaną Meyer Tayloer wygrała zawody na torze w St. Moritz. Kilka dni później dowiedziała się jednak, że na igrzyska nie leci...Jak przyznawała potem, był to dla niej spory cios, bo miała lepsze wyniki niż jej rywalki, a swój ostatni start zakończyła zwycięstwem. Trenerzy jednak zdecydowali inaczej, a złośliwi zaczęli mówić, że karma do niej wróciła. Musiał minąć kolejny rok, ale Lolo Jones ponownie wróciła do sportu. Zaczęła ostro trenować, zbijać wagę i postawiła sobie za cel powrót na lekkoatletyczną bieżnię. Co prawda przyznawała, że czuje się jak idiotka, bo jej szanse na powodzenie są przecież nikłe, ale z drugiej strony zamierza uprawiać sport do 41. urodzin, bo film o czterdziestoletniej dziewicy będzie hitem. Walkę o igrzyska w Tokio przerwała jej pandemia koronawirusa i wydawało się, że to już koniec marzeń. Nieoczekiwanie jednak w jej karierze nastąpił kolejny zwrot i Jones wróciła do bobslejów. I to od razu ze sporymi sukcesami, bo jak wspomnieliśmy na początku, w 2021 roku wraz z Kaillie Humphries sięgnęła po złoty medal mistrzostw świata! Pekin 2022: Największa nieobecna? Niestety, wygląda na to, że ta historia zakończy się bez happy endu. W obecnym sezonie Lolo Jones wystartowała tylko raz w Pucharze Świata, w którym na dodatek nie wypadła zbyt dobrze. Pozostałe rozpychające Kaysha Love i Sylvia Hoffman okazały się silniejsze i to one poleciały do Pekinu. A o Lolo będzie można powiedzieć tylko w kontekście tego, że jest jedną z największych nieobecnych tych igrzysk. Chciała zakończyć swoją olimpijską przygodę w miejscu, w którym ją rozpoczęła, ale niestety, nie będzie jej to dane.Na dodatek tuż przed świętami Bożego Narodzenia zmarł jej ojciec, z którym mimo wszystko zdołała zbudować dobre relacje i o którym zawsze mówiła niezwykle ciepło. Chociaż jej dzieciństwo nie było usłane różami, oględnie rzecz ujmując, to sama zawodniczka wspomina je jako pełne ciepła i rodzinnej miłości. Lolo Jones w sierpniu tego roku skończy 40 lat. Jak na sportowca to dużo. Co prawda zapowiadała, że zamierza uprawiać sport do 41. urodzin, ale trudno wyobrazić sobie, by znalazła jeszcze motywację. Na letnie igrzyska nie ma szans, na zimowe właściwie też raczej nie. W imię czego zatem miałaby znów poświęcać wszystko?Historia Jones pokazuje, że sport absolutnie nie jest sprawiedliwy, a twierdzenie, że chcieć znaczy móc to bardzo często nic nieznaczący banał. No bo o kim można powiedzieć, że bardziej chciał olimpijskiego medalu? Kto włożył w to więcej pracy, determinacji, poświęcenia?