Michał Białoński, Interia: Jak oceniasz kwalifikacje w wykonaniu Polaków? Adam Małysz, dyrektor PZN: Warunki atmosferyczne jak zwykle rządziły. Skocznia olimpijska jest tak usytuowana, że wiatru bocznego może nie być, bo od niego obiekt jest zasłonięty, ale narażona jest na ten przedni, który raz jest mocniejszy, a raz słabszy. Na pewno wielki pech spotkał Kamila Stocha, który teraz skacze zdecydowanie lepiej niż wskazuje na to wynik, jaki osiągnął w kwalifikacjach. Piotrek zajął trzecie miejsce, ale miał dużo szczęścia do warunków, musi czekać na konkurs. Skok Stefana nie był wybitny, ale też nie był zły. Jeśli chodzi o skok Dawida Kubackiego, to błąd był popełniony, jeśli chodzi o samo odbicie, ale generalnie nie była to zła próba. Pytanie, co się jutro wydarzy. To są nerwy, to są igrzyska, to jest adrenalina. Pod ich wpływem można popełnić więcej błędów. Ogólnie jednak mamy doświadczonych zawodników, więc oni powinni dać sobie radę. Adam Małysz: Jestem przeciwnikiem przeliczników za wiatr Mimo że od kilku lat są rekompensaty za wiatr, to nawet one nie są w stanie wynagrodzić tej straty, jaką poniósł choćby Kamil Stoch, który skakał tuż po Piotrze Żyle, ale miał podmuch słabszy o 1,5 m/s. Piotrowi odjęto za mocny wiatr 18 punktów, ale odległość 102,5 m ciągle dawała mu trzecie miejsce w całej stawce. - Oczywiście, że rekompensaty nie są wystarczające. Mamy nadzieję, że wiatr w niedzielę będzie słabszy, bo takie też są prognozy. Przeliczniki nie są doskonałe, ich system nie jest do końca dopracowany. Wiemy doskonale, że wiatr jest często zupełnie inny w stosunku do tego prezentowanego na monitorach, bo są duże opóźnienia, jeśli chodzi o łącze. To dobre parę sekund. Często bywa tak, że zawodnik jest puszczany w zupełnie innych warunkach, a FIS mu dodaje całkiem inne punkty. FIS musi jeszcze sporo popracować, żeby to dograć. Inaczej wyniki będą wypaczane i nie będą konkursy sprawiedliwe. Ogólnie ja nie jestem zwolennikiem przeliczników za wiatr. Wiemy doskonale, że trzeba mieć szczęście. CZYTAJ TEŻ: Dramat Maliszewskiej! "Marzenia Natalii i środowiska poszły do kosza" Adam Małysz: Oto problem Pawła Wąska Gdy rozmawialiśmy podczas Pucharu Świata w Zakopanem też optowałeś za tym, aby zabrać na igrzyska Stefana Hulę, który wstrzelił się z formą na samą porę, gdy rozstrzygało się, kto pojedzie do Pekinu. Na razie trener Doleżal broni się tym wyborem, bo Hula skacze lepiej od Pawła Wąska, który się nie zmieścił do składu na konkurs na małej skoczni. Co się z nim dzieje? - Paweł ma problem z tym, aby się wstrzelić. Ten pierwszy trening był dla niego nieudany, na dodatek tory na skoczni olimpijskiej są trochę inne niż na pozostałych obiektach. Mówił o tym też Piotrek Żyła. Kwestia też przyzwyczajenia do obiektu, bo w piątek próby Pawła były już zdecydowanie lepsze. Myślę, że trenerzy liczą na niego też w konkursie drużynowym i na dużym obiekcie. Według mnie na dużej skoczni Paweł będzie wyglądał dużo lepiej. CZYTAJ TEŻ: Polacy powalczą o medale? Adam Małysz ma obawę Adam Małysz: Nie miejmy pretensji do Stefana Horngachera Opowiedz o kłopotach sprzętowych. Czuliśmy się potraktowani nie fair przez Stefana Horngachera, który w Willingen oprotestował buty Polaków i jego głos został uwzględniony. Wydaje się, że w Pekinie dyskwalifikacje za kombinezon i buty nie powinny grozić? Przykładowo, Norwegowie wymieniają całą podeszwę w butach i nikt się do tego nie rzuca. Zatem to jest niezrozumiałe i dalej walczymy o swoje racje, bo nie jesteśmy w tym sami. Taki sam problem ma firma, która produkuje zapięcia i nowe narty, a nie pozwolono na nich skakać. Zatem jest wiele niejasności w przepisach. Trochę to nie fair w moim zdaniem. Na pewno nasz błąd polegał na tym, że sztab nie zgłosił tych poprawek w butach przed sezonem. O tym mówił dyrektor FIS Sandro Pertile, że te modyfikacje powinny być do maja zgłoszone. Oczywiście, każdy, kto ma jakąś nowinkę, to stara się ją trzymać do końca w ukryciu i pokazać dopiero na głównej imprezie. My te buty mieliśmy wcześniej, więc mogliśmy je pokazać, ale z drugiej strony, była obawa, że ktoś może stworzyć takie same, a to zawsze jest krok do przodu i olbrzymi plus na same igrzyska. Dlatego trzymaliśmy to do końca, by pokazać dopiero przed igrzyskami. Skocznia olimpijska jest na tyle specyficzna, że nie mogą się na niej odnaleźć Niemcy, Słoweńcy również nie dominują tak jak w Zakopanem, za to na czoło wyszli Norwegowie. - Norwegowie na treningach nie błyszczeli, poza Granerudem, ale dziś zdecydowanie lepiej skakali Lindvik i Johansson. To jest coś takiego jak z Pawłem Wąskiem, który potrzebuje więcej prób, aby się "oskakać" na tym obiekcie. Tym bardziej, że ten śnieg jest tam bardzo dziwny. Podczas kwalifikacji widziałem, że on się miesza nawet z piaskiem. Nie jest to codzienność w sportach zimowych, ale takie utrudnienia zawsze będą. Kłopoty z dostosowaniem się do skoczni pokazują, że skoki są przepiękne, a same obiekty robią wrażenie "wow". Najważniejsze, by były przyjazne i rywalizacja toczyła się w sprawiedliwych warunkach. Wiemy przecież, że to są igrzyska, toczą się raz na cztery lata, więc szkoda by było, aby rządziły warunki atmosferyczne i one de facto rozdawały medale. CZYTAJ TEŻ: System legł w gruzach. Liczymy na kolejny cud Kamila StochaJak podpowiada ci nos fachowca, kto z naszej wielkiej czwórki może się włączyć do walki o medale? Piotr Żyła, który był trzeci w kwalifikacjach, czy Kamil Stoch, najlepszy w pierwszej serii treningowej? Czy błędem nie było odsunięcie go z pozostałych treningów? - Ja myślę, że decyzja była słuszna. Pamiętajmy, że Kamil jest po kontuzji i - bądźmy szczerzy - on nie powinien nadwerężać kostki. Treningów było dużo, a po każdym dobrym skoku czucie zostaje. Oczywiście, gdyby warunki wietrzne były równe, to skakanie Kamila inaczej wyglądałoby w sobotnim treningu i podczas kwalifikacji. Co do faworytów niedzielnych zawodów, to dla mnie Piotrek i Kamil mają szanse walczyć o medale. Dalej nie przekreślałbym Dawida Kubackiego, który ma potężne odbicie i jeśli dobrze trafi w próg, dopisze mu wiatr i odda dwa dobre skoki w konkursie, to spokojnie również będzie walczył o medal. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia