Przecież nasi skoczkowie nie mieli prawa podnieść się po całosezonowej zapaści, a jednak stanęli do walki i naprawdę wstydu w Pekinie nie było. Więcej, Kamil Stoch potwierdził, że jako stary mistrz zawsze trzyma poziom i można na niego liczyć nawet w tak ekstremalnie pechowym sezonie. Na innych frontach mamy też wiele symptomów postępu i widocznych pozytywnych efektów, wielkiej pracy wykonanej ostatnimi laty. W snowboardzie, saneczkarstwie, biegach narciarskich kobiet czy konkurencjach alpejskich naprawdę coś ruszyło na lepsze i trzeba tylko cierpliwości, żeby ten trend utrzymać i w przyszłości mieć realną szansę na walkę o olimpijskie medale. W łyżwiarstwie szybkim też widać, że już niebawem powinniśmy znowu cieszyć się z sukcesów naszych zawodników. Związek pracuje dobrze i znakomicie wykorzystuje dobrodziejstwa toru w Tomaszowie Mazowieckim. Słowem, te kilkanaście miejsc zdobytych przez naszych sportowców w pierwszych dziesiątkach zawodów olimpijskich musi napawać umiarkowanym optymizmem. Oczywiście, my Polacy, rozpuszczeni przez ostanie dwadzieścia lat kilkunastoma olimpijskimi medalami, przeżywamy gorzko Pekin przede wszystkim od strony sportowej, ale świat chyba bardziej od rekordów wybitnych sportowców, zapamięta te wszystkie koszmarne niedomagania organizacyjne związane i z pogodą, i z covidem, no i afery dopingowe. Pekin 2022. Marian Kmita: Paradoksalnie najpopularniejszą Polką w Pekinie była Natalia Maliszewska Z tego powodu, paradoksalnie naszą najpopularniejszą reprezentantką w Pekinie, w skali międzynarodowej była Natalia Maliszewska. Choć nie zdobyła żadnego medalu, jej traumatyczne, olimpijskie doświadczenie szeroko opisane przez brytyjski "The Guradian" i inne zagraniczne publikatory, i to wystarczyło. I to jest chyba najbardziej charakterystyczny, pozasportowy stempel igrzysk w Pekinie, ponieważ oprócz "chińskiego" stylu zarzadzania igrzyskami, trafiły one na naprawdę bardzo trudny czas z ukraińsko-rosyjskim tłem, wiszącej na włosku wojny w Europie i jej propagandowymi konsekwencjami. A propos tego ostatniego wątku miałem okazję obejrzeć w rosyjskiej telewizji RTR Planeta program publicystyczny pt. "Wieczór z Władimirem Sołowiewym". Siedmiu ekspertów dyskutowało o kulisach napięć rosyjsko-ukraińskich i w pewnym momencie dotknięto sprawy dopingu Kamiły Walijewej. Nieoczekiwanie uczyniono z tego integralny element światowego spisku Zachodu dążącego do unicestwienia Rosji w każdym wymiarze jej międzynarodowego istnienia. Dyskusja była przerażająca, bo opisała dopingowe perypetie tej piętnastoletniej zawodniczki, jako nikczemny spisek wrogów państwa rosyjskiego narodu a ją samą jako narodową bohaterkę. Nic też dziwnego, że wkrótce nominowano ją do prestiżowej nagrody państwowej, zamiatając pod dywan prawdziwa istotę sportowego problemu. Tak więc, każdy wygrywa na tych igrzyskach to co chce, a polityka wkroczyła w sport z niespotykanym wcześniej impetem. Chiny sobie, Rosja sobie, Zachód sobie. Czy pomimo tych globalnych, politycznych wichrów sport się obronił? Na pewno tak, bo jednak wspaniałe wyczyny zimowych sportowców zawsze będą dla nas ważniejsze od politycznego tła i to jest istota całej sprawy. Więc jakie były te igrzyska? Bardzo ciekawe, choć finalnie w klasyfikacji medalowej raczej zmian nie widać. Rządza tak jak zwykle Norwegowie, a i pierwszą dziesiątka raczej bez jakiś zasadniczych roszad. A my? A my, zamiast narzekać, powinniśmy się cieszyć, że Polska, choć w dole tabeli, ale wciąż jest w tym elitarnym gronie. Na tyle nas dzisiaj stać. Marian Kmita