Michał Białoński, Interia: Test pozytywny tuż przed startem wykluczył z koronnej konkurencji 500 m Natalię Maliszewską. To bardzo smutny dzień nie tylko dla short-tracku, ale też całego polskiego sportu. Jak pan to przeżył? Janusz Bielawski, prezes Juvenii Białystok: Jestem strasznie rozczarowany. Nie potrafię zrozumieć, jak to się mogło stać, że akurat tylko Natalia ma problemy z koronawirusem. Przecież ona nie ma żadnych objawów, przez ostatnie miesiące trenowała i podróżowała z całą ekipą jednym busem, była w tej samej szatni, leciała razem do Chin. I cała ekipa jest zdrowa, tylko ona nie. Przecież ostatnie chwile przed wylotem spędzała z Piotrem Michalskim, który jest jej partnerem. I wszyscy są zdrowi, poza Natalią. Trudno mi to poukładać w głowie. Wczoraj pojawiła się iskierka nadziei, ale dziś zgasła. Fakt, że nie ma wśród nikt Natalki spowodował, że nastrój całej ekipy jest bardzo trudny i złożony. Ja tam nie widzę uśmiechu i radości. Starty Kamili Stormowskiej, Patrycji Maliszewskiej i Nikoli Mazur były przyzwoite, ale to jednak nie było to, na co je stać. Podkreślam sytuacja całej ekipy jest bardzo trudna i tylko powrót Natalii może ją poprawić. Pamiętajmy, że już za cztery dni jest rywalizacja sztafet. Zatem tu jest jeszcze szansa. Natalka ma kolejne szanse na 1000 i 1500 m. Musi tylko uzyskać dwa negatywne wyniki testów. - Sytuacja jest dziwna, wręcz fatalna. W tej chwili zostały zniszczone marzenia nie tylko Natalii, ale całego środowiska łyżwiarskiego w Polsce. Trudno na się z tym wszystkim pogodzić. Cztery lata temu w Pjongczangu Natalia zapowiadała, że podporządkowuje całe swoje życie Pekinowi, by na tych igrzyskach wywalczyć medal. A teraz przetasowania z testami odbierają jej marzenia! Podobno Natalia była w szczytowej formie? - Ależ oczywiście! To, co prezentowała na Pucharach Świata, również w biegach na 1000 i 1500 metrów, to była absolutnie ekstraklasa światowa! Jej najlepszy wynik oscyluje wokół rekordu świata. Grad medali, które zdobyła na różnych imprezach, przemawiał sam za siebie. Ma prawie 27 lat, a to szczyt wydolności organizmu każdego zawodnika. Za cztery lata będzie miała już 31 i nie wiemy, jak jej kariera się potoczy, jak organizm będzie reagował na kolejne obciążenia. Marzenia, których teraz nie może zrealizować to olbrzymi dramat i naprawdę nie wiem jakich psychologów trzeba i mądrości trenerów, by nad tym wszystkim zapanować. To jest tragedia młodego człowieka, który całe życie podporządkował temu sukcesowi i nie został dopuszczony do startu! Igrzyska trwają, ale już jedno z marzeń poszło do kosza. Mówi pan o potrzebie interwencji psychologa. Czy siostra Natalii - Patrycja i partner Piotr Michalski będą w stanie ją pokrzepić, dodać otuchy? - Natalia to bardzo silny charakter. Osobą, która ma na nią wielki wpływ jest trenerka Ula Kamińska. One się rozumieją doskonale. Ula potrafi wydobyć wszystko z zawodników. Jest doskonałym psychologiem i trenerem. Na pewno jej pomoże, ale nie wiem jak każdy z nas by zareagował w takiej sytuacji, choćby nie wiem jak był mocny, gdyby wszystko nagle runęło. Oczywiście, trzeba się podnieś, pewnie, że Natalka będzie próbowała i trzymam za nią kciuki, ale jest to bardzo trudne zadanie. Na razie ekipa jest stłamszona jej nieszczęściem. Obecność lidera na lodzie, dodałaby wszystkim skrzydeł. Z Natalią byłaby zupełnie inna jazda wszystkich naszych zawodników. Każdy by się ucieszył. Rozmawiał: Michał Białoński, Interia CZYTAJ TEŻ: Dramat w polskiej ekipie! Zawodniczka zalała się łzami!