Przed czterema laty w Pjongczangu byliśmy świadkami jednego z dziwniejszych konkursów w historii igrzysk, który u większości budził raczej irytację i złość, niż pozytywne emocje. Bardzo silny wiatr, błędy organizatorów i zawody zakończone po północy lokalnego czasu. Skoki: Stefan Hula był o krok od sensacji Fani w naszym kraju zapamiętali ten konkurs głównie ze względu na to, że po pierwszej serii na prowadzeniu znajdował się Stefan Hula, który był blisko o sprawienia największej sensacji w historii naszych skoków narciarskich. Niestety w drugiej serii nasz zawodnik skakał przy bardzo mocnym wietrze. Odjęto mu aż 18 punktów i nawet odległość - 105,5 metra, nie pozwoliła mu zająć miejsca w pierwszej trójce. Skończył na piątym miejscu, bardzo rozczarowującym patrząc na przebieg zawodów. Świat obiegły również obrazki ogrzewanego dostarczonymi przez organizatorów kocami Simona Ammanna, który bardzo długo czekał na swój skok, oddał go zresztą dopiero po północy, przez co niektórzy żartowali, że oddawał go przez dwa dni.Czytaj także: Łamiące oświadczenie Natalii Maliszewskiej Mistrzem olimpijskim został Niemiec Andreas Wellinger, który wyprzedził dwóch Norwegów Johanna Andre Forfanga i Roberta Johanssona. Czwarty był Kamil Stoch, piąty wspomniany Hula. Polakom do medalu zabrakło odpowiednio 0,4 oraz 0,9 pkt.Teraz przed nami kolejny konkurs na skoczni normalnej. Miejmy nadzieję, że znów zapisze się w historii, oby tym razem pozytywnie.