Igrzyska olimpijskie to nie tylko rywalizacja o medale, wybuchy radości po sukcesach i gorycz porażki. Wśród olimpijczyków są prawdziwi bohaterowie, którzy, aby uzyskać kwalifikację na najważniejsze dla sportowca zawody, nierzadko przeszli przez prawdziwie wyboistą drogę. Historia amerykańskiego narciarza dowolnego z pewnością należy do grona tych, które nazwać można inspirującymi. Sportowiec udowodnił, że warto walczyć o swoje marzenia i to nawet wtedy, gdy los stawia na drodze naprawdę potężne przeszkody. Kiedy startują Polacy? - Zobacz terminarz! Rok 2016. Colby Stevenson niemal ginie w wypadku Był maj 2016 roku. Colby Stevenson podróżował autostradą w Idaho, gdy nagle zasnął za kierownicą. Wypadek wyglądał dramatycznie, a młody sportowiec omal nie stracił w nim życia. Stevenson doznał złamań czaszki w ponad 30 miejscach i przez trzy dni pozostawał w stanie śpiączki farmakologicznej. "Wyzdrowienie to długa droga, a ty po prostu żyjesz z dnia na dzień i uczysz się być wdzięczny za małe rzeczy w życiu" - powiedział 24-latek, cytowany przez Today.com. Fakt, że olimpijczyk wyszedł z wypadku niemal bez szwanku to ogromne szczęście. Sam przyznał, że los zlitował się nad nim, że może teraz normalnie funkcjonować, a do tego realizować swoją największą pasję. "Należę do jednego procenta ludzi, którzy mają tego typu uraz czaszki, ale nie mają uszkodzeń mózgu" - dodał Stevenson w podcaście "My New Favorite Olympian". Najtrudniejsza rywalizacja w życiu Najtrudniej jest walczyć z przeciwnościami, na które sportowiec nie ma wpływu. Do takich należy przede wszystkim zdrowie. Stevenson przez kilka tygodni nie wychodził z łóżka. Zdjęcia ze szpitala wprowadzają w konsternację oglądającego, czy to ten sam człowiek, który kilka lat później wskoczył na olimpijskie podium. Czytaj też: Historyczne złoto Birka Ruuda. Wielkie emocje w big air Jego droga powrotu do sportu to pasmo zakrętów i walka z ciągłym bólem oraz ograniczeniami własnego organizmu. Te odczuwał zdecydowanie mocniej niż przeciętny sportowiec. W dodatku musiał walczyć między innymi z zanikami pamięci. Dzisiaj nie ma wątpliwości, że narciarz wygrał swoją najtrudniejszą rywalizację w życiu. Colby Stevenson - srebrny medalista olimpijski Amerykanin już w styczniu 2017 roku stanął na podium Pucharu Świata w konkurencji slopestyle w Seiser Alm. W 2020 roku w jego dorobku znalazły się dwa złote medale, wywalczone podczas Winter X-Games. Przed rokiem do kolekcji dołączył srebrny krążek w slopestyle’u na mistrzostwach świata w Aspen. Wreszcie upragnione olimpijskie podium. W środę na zimowych igrzyskach w Pekinie wywalczył srebrny medal w konkurencji Big Air, która debiutowała na igrzyskach. "Kiedy w twoim życiu wydarzyło się coś tak poważnego lub poważna kontuzja, po prostu musisz to zrobić. Po prostu masz szczęście, że żyjesz, a kiedy wracasz do robienia rzeczy, które kochasz najbardziej, będziesz po prostu dążył do tego z jeszcze większą pasją niż wtedy, gdy zaczynałeś" - powiedział 24-latek. W przyszłym tygodniu Amerykanin wystąpi w konkurencji slopestyle. Jak przyznał, nabrał rozpędu i nie może uwierzyć, że życie doprowadziło go do tego momentu.