Napaść wojsk rosyjskich na Ukrainę nastąpiła w okresie między igrzyskami olimpijskimi, które zakończyły się 20 lutego, a paraolimpijskimi (od 4 marca). 3 marca Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski (IPC) podjął decyzję o wykluczeniu ze startów sportowców z Rosji i Białorusi, choć jeszcze dzień wcześniej był do tego skłonny, ale pod neutralną flagą. Tłumaczono to "szybką eskalacją działań wojennych w Ukrainie oraz wysłuchaniem głosów zrzeszonych federacji". "Jesteśmy razem", czyli rywalizujemy sami ze sobą Jak zareagowali Rosjanie? Agencja TASS podała, że... postanowili zorganizować swoje paraigrzyska, wykorzystując do tego znany ośrodek biathlonowy w Chanty-Mansyjsku, mieście nad Irtyszem, często zwanym "Bramą Syberii". To tam dwukrotnie odbyły się mistrzostwa świata w biathlonie. Rywalizacja paraolimpijczyków, pod hasłem "Jesteśmy razem. Sport" miałaby się odbyć w sześciu konkurencjach: narciarstwie biegowym, biathlonie, curlingu, snowboardzie, narciarstwie alpejskim i hokeju na lodzie na siedząco. Dodatkowo - pod rosyjską flagą i przy hymnie, co normalnie było zabronione. Rywalizacja ma się zacząć 16 marca i potrwać przez pięć dni, a jest efektem działań wicepremiera Rosji Dmitrija Czernyszenki. To on zlecił władzom Chanty-Mansyjskiego Okręgu Autonomicznego rozpoczęcie prac przygotowawczych. Medaliści mieliby otrzymać takie same nagrody finansowe, jakie otrzymaliby za medale w Pekinie. Złoto wyceniono więc na 4 miliony rubli, czyli - kilka dni temu - ok. 38 tys. euro. Czy zaproszą też Białorusinów? Nie wiadomo jednak, czy w rywalizacji mieliby wziąć udział Białorusini, także wykluczeni z oficjalnych igrzysk paraolimpijskich, choć jest to bardzo prawdopodobne. Rosyjski Komitet Paraolimpijski chciał w Pekinie wystawić 71 sportowców - 33 w biegach narciarskich i biathlonie, 17 w hokeju na siedząco, 10 w narciarstwie alpejskim, 6 w snowboardzie oraz 5 w curlingu na wózkach.