Pechstein, która we wtorek skończy 50 lat, w finale wygrała jeden z tzw. sprintów. Jej dziewiąta lokata jest najwyższą z całej kobiecej części niemieckiej ekipy łyżwiarskiej. Pekin 2022. Claudia Pechstein wcale nie kończy kariery Młodsze koleżanki uhonorowały Pechstein po zakończeniu rywalizacji replikami dziewięciu, w tym pięciu złotych, zdobytych przez nią w karierze olimpijskich medali. "Marzeniem każdego sportowca jest wystartować w igrzyskach. Niektórym w ogóle się to nie udaje, niektórzy w ogóle nie zaznają tego uczucia, ale uczyniłam to ośmiokrotnie, do tego zdobyłam dziewięć medali. Jak na zwykłą staruszkę osiągnęłam chyba całkiem sporo" - powiedziała dziennikarzom Pechstein, która odrzucała sugestie, że to koniec jej pięknej sportowej przygody. "Co prawda czułam zmęczenia między półfinałem i finałem, ta przerwa dla mnie mogłaby być dłuższa, ale to nie znaczy, że już się do niczego nie nadaję. Chcę się zakwalifikować do reprezentacji na mistrzostwa świata w marcu i ewentualnie po sezonie przyjdzie czas na jakieś wiążące decyzje" - dodała łyżwiarska. W igrzyskach zadebiutowała w 1992 roku w Albertville, gdy większość z jej obecnych rywalek nie było na świecie. Osiem razy w zimowej olimpiadzie nie rywalizowała wcześniej żadna kobieta, a wśród mężczyzn tyle startów zaliczył tylko japoński skoczek narciarski Noriaki Kasai. Pierwszy olimpijski medal - złoty na 5000 m - Niemka wywalczyła w 1994 roku w norweskim Lillehammer, a ostatnio - srebrny na tym samym dystansie - 12 lat później w Turynie. Na podium mistrzostw świata stanęła 41 razy. W 2009 roku została na dwa lata zawieszona przez Międzynarodową Unię Łyżwiarską (ISU) z powodu nieprawidłowego poziomu retikulocytów we krwi, co zdaniem federacji mogło być skutkiem stosowania dopingu. Niemka nigdy nie pogodziła się z tą decyzją, twierdząc, że nigdy nie "oblała" testu antydopingowego. W 2017 roku zdobyła ostatni w karierze indywidualny medal MŚ i jest najstarszą kobietą, której się to udało. Uważa, że swoją długowieczność w sporcie zawdzięcza miłości do niego i wsparciu najbliższych. "Naprawdę wciąż się świetnie bawię uprawiając sport. Dzięki wsparciu mojego chłopaka i członków sztabu mogę się tylko na tym skupić, ale raczej bez odrobiny talentu nie udałoby mi się osiągnąć najwyższego poziomu" - zaznaczyła. W październiku po raz 41. została mistrzynią Niemiec, triumfując na torze Inzell na dystansie 3000 i 5000 m. Wyczynowe uprawianie sportu Pechstein łączy ze szkoleniem w słynnej akademii trenerskiej w Kolonii, które rozpoczęła niedawno. Po zakończeniu kariery pochodząca z Berlina zawodniczka chciałaby kontynuować przygodę ze sportem jako szkoleniowiec. Już teraz trenuje swoją 10-letnią siostrzenicę Nele Pechstein. "Mam nadzieję, że ona też będzie mistrzynią olimpijską... Zmuszę ją do tego, jak nie będzie chciała" - podsumowała z uśmiechem. pp/ co/