Olgierd Kwiatkowski, Interia.pl: Jak pan ocenia swój start w ORLEN Warsaw Marathon? Marcin Chabowski, mistrz Polski 2019 w maratonie: Ledwie wbiegłem na metę, ale biegłem "do odcięcia". Jestem bardzo zadowolony z tego, że nie odpuściłem psychicznie, a fizycznie dałem z siebie 100 procent tego, co wytrenowałem. Do tej pory wielu ludzi zarzucało mi, że zbyt często schodziłem z trasy maratonu, ale to zawsze było podyktowane problemami zdrowotnymi. Dziś dobiegłem. Starczyło mi energii do końca. Skąd wzięło się to osłabienie w samej końcówce? - Zacząłem bardzo ambitnie. Miałem 1:04.36 w połowie dystansu. Pacemaker nie sprawdził się, bo miał pobiec wolniej i do 30 km, a pobiegł o minutę za szybko i zszedł na 24 km. Od tego momentu walczyłem z wiatrem samotnie. Ostatnie pięć km mnie zniszczyło. Wtedy bardzo zwolniłem, ale cieszę się z pierwszego tytułu mistrza Polski. No i trenuję dalej. Co pan sądzi o trasie, zupełnie nowej. Czy nie okazała się zbyt wymagająca? - Na pierwszym podbiegu straciłem 14 sekund ze swojej dotychczasowej prędkości, na drugim 25 sekund. Tu nie tylko chodzi o to ile straciłem czasu, w sumie około 40-45 sekund. Taki podbieg zawsze wchodzi w nogi i czuje się go w dalszym ciągu na trasie. Dodajmy do tego wiatr. W tym kontekście ten wynik dzisiejszy - 2:13.10 - jest solidny. Nie narzekam. Wiem, że dziś, na innej trasie mógłbym mieć rezultat o 45 sekund lepszy. Zdaję sobie sprawę, że wytyczyć w Warszawie trasę bez tych podbiegów było bardzo trudno. Ale patrząc z innej strony, czy oddał pan dziś w mistrzostwach to, co włożył pan w przygotowania? - Czuję niedosyt. Trening zawsze można zrobić, ale to jeszcze trzeba przekuć na bieg na zawodach. Czasami nawet ze słabszego treningu biega się szybciej. Trenuje na poziomie 2.10-2.11. Czekam więc na swój dzień. Przed ORLEN Maratonem mówił pan, że walczy pan o kwalifikację olimpijską. W którym miejscu jest pan w drodze na igrzyska w Tokio? - W teorii mamy dwie możliwości kwalifikacji - minimum i pozycję w rankingu. Przedstawiciel PZLA powiedział nam, że wynik 2:13 daje realne szanse, żeby z rankingu pojechać na igrzyska, ale nas - zawodników - to nie interesuje. Jeżeli pobiegnie się 2:11.30, to wtedy mamy pewny start na igrzyskach. Będziemy mogli jeszcze ten wynik osiągnąć. Maraton jest specyficzną konkurencją, liczą się - pogoda, trasa, samopoczucie. Trenujemy 3-4 miesiące i modlimy się o to, żeby w dniu startu wszystko się zgrało, była pogoda, człowiek dobrze się czuł. Jakie ma pan teraz plany treningowe i startowe? - Za trzy tygodnie wystartuję w półmaratonie w Białymstoku. Potem odpoczynek, powrót do treningów i w październiku start w igrzyskach wojskowych w Chinach, gdzie będę bronił tytułu wicemistrza. Tam, trasa prawdopodobnie nie będzie atestowana przez IAAF. O dobry wynik będzie też trudno, bo na tego rodzaju mistrzostwach biegi są typowo taktyczne, dochodzi do tego smog, wilgotność. Kiedy powalczy pan jeszcze o kwalifikację olimpijską? - Jeszcze jedną szansę będziemy mieli wczesną wiosną przyszłego roku. To będzie start w kolejnym ORLEN Warsaw Marathon? - Nie wiem, nie planuje startów z takim wyprzedzeniem. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski