- Patrząc na liczbę dzieciaków, to faktycznie jest święto. Chciałabym, żeby stadiony lekkoatletyczne codziennie tak wyglądały - uważa Monika Pyrek, była znakomita skoczkini o tyczce. - Obserwuję konkurs skoku wzwyż. Myślę, że jest to bardziej rywalizacja, niż zabawa - ocenia Pyrek.- Tak masowo do parku się nie chodzi, by skakać o tyczce. A żałuję! - uśmiecha się była skoczkini.- Tak naprawdę zaczynałam od koszykówki. Przez przypadek trafiliśmy na zajęcia lekkoatletyczne. Remontowali nam halę, poza tym nie pojawił się nauczyciel, który zachorował. Tak trafiłam do tyczki. Zachęcam dzieci, by próbowały wszystkiego - dodała Pyrek.