"Biało-Czerwone" zajęły w "drużynówce" w Oberstdorfie siódme miejsce. Wcześniej w serii próbnej były jedenaste, czyli przedostatnie, gromadząc łącznie... 1,3 pkt! W serii próbnej nie ma not za styl. Wtedy w polskiej ekipie doszło do małego zamieszania z Anną Twardosz w roli głównej. - Powiedziała, że nie umie skakać. Więc ja odpowiedziałem: "to oddaj numerek" - opowiadał po konkursie Kruczek. - Miałem nadzieję, że to nią wstrząsnęło. Trochę przybladła, ale w konkursie już skoczyła "swoje" - zaznaczył szkoleniowiec polskiej kadry kobiet. Skąd takie starcie trenera z zawodniczką? - To są u dziewczyn takie trochę paniczne działania. Jak nie wyjdzie skok, to nie wyjdzie skok. Co robimy? Analizujemy, wprowadzamy korekty, idziemy do kolejnego skoku jak do pierwszego. To nie jest miejsce i moment na panikę - zaznaczył trener "Biało-Czerwonych". Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź - Zapytaliśmy szkoleniowca, czy emocje to jest ten najtrudniejszy punkt współpracy z dziewczętami. - A jak jest z waszej strony jak z nimi rozmawiacie? - pytająco odpowiedział Kruczek. - Emocje grają dużą rolę, ale to nie jest kwestia, której nie można wypracować. Trzeba cierpliwości - zaznaczył. Kadrę kobiet czeka w Oberstdorfie jeszcze rywalizacja w drużynowym konkursie mieszanym oraz zawody indywidualne na dużym obiekcie. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach