- Nie mogłem się powstrzymać! - wołał do dziennikarzy, gdy rozpoczął rozmowę głośnym okrzykiem, który niósł się na cały Oberstdorf. Po przeciętnych treningach i kwalifikacjach, w piątek Żyła zapowiadał pół żartem, pół serio, że czas wziąć się do roboty i że ma plan na sobotę. - I tak zrobiłem. Już jestem taki stary, ale powiedziałem wam, że się wezmę za robotę, więc się wziąłem - cieszył się po wielkim triumfie. Radości nie było końca. - Po co będę na treningach, kwalifikacjach skakał - żartował. - Trochę mnie wczoraj zdenerwowaliście i wyszło jak wyszło. Nie wiem, czy chciałoby mi się, gdybyście mnie wczoraj nie zdenerwowali. W jakimś stopniu to wasza zasługa - mówił do dziennikarzy. - Dzisiaj fajny dzień, słoneczko świeci - mówił, gdy już dawno zapadł zmrok, zresztą cały dzień był pochmurny. - Trener coś mi tam dzisiaj mówił, ale ja byłem jak koń, kobyła. Klapki na oczach i nic mnie nie interesowało. Ja już od wczoraj nie śpię, nie jem, tylko się nażłopałem energetyków i później jak ta wiewiórka - barwnie opisywał szalejący skoczek. Po zdobyciu złotego medalu wiele osób gratulowało Żyle, m.in. poprzedni trener "Biało-Czerwonych" Stefan Horngacher. - Mówił, że kurczak-system działa. Odpowiedziałem, że kurczaka już nie ma. Trzeba pchać nogą - opowiadał o rozmowie z Austriakiem. A co to ten kurczak? - To tylko ja wiem i on wie. I Dodo (Michal Doleżal - red.) też wie - nie chciał wyjaśnić Żyła. Jak dodał, najfajniejsze gratulacje były od Markusa Eisenbichlera, po czym zademonstrował głośny okrzyk. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź - Głowa, nastawienie, podejście. Takimi rzeczami się wygrywa. Techniki się nie zmienia. Już jestem za stary - mówił nasz skoczek. - Dziś mi wszystko wychodziło. Co tylko bym nie zrobił, to się udawało. Więc myślę, czemu tego nie wykorzystać na skoczni - mówił cały czas śmiejąc się 34-letni mistrz świata - najstarszy w historii. Jak zapewnił, przed ostatnim skokiem był spokojny. - Śmiać mi się chciało. Myślę, za mną nikt nie jedzie, jadę, zamykam. Zagadnęliśmy Żyłę, czy znudziły mu się już brązowe medale. - Co się będę rozdrabniał? - odparł. - Jak iść to full gaz, raz się żyje - mówił. Czy w piątek Żyła uwierzyłby, że dzień później będzie mistrzem świata? - Zależy o jakiej porze! Bo były takie pory wieczorem, że dobrze, że sam byłem w pokoju, bo chyba bym zabił - żartował. A dziś? - Tak jakbym bym na bani, a nie piłem, poza tymi energetykami - powiedział nowy mistrz świata. Adam Małysz powiedział po konkursie, że Piotr Żyła dostanie jedno piwko i padnie. - Na jednym się nie skończy - zapewnił skoczek. - Dziś nie będę spał, a jutro w mikście będę skakał jeszcze lepiej - powiedział. To najpiękniejszy dzień w karierze skoczka? - Fajny. W Lahti też były dwa fajne dni, zostałem mistrzem świata z kolegami. Dzisiaj to też jest sukces całej drużyny, każdego zawodnika, trenera i członka sztabu. Wtedy to było moje marzenie zostać mistrzem świata. Później mi się nie chciało, ale pomyślałem, a co mam robić? I jedziemy dalej - w swoim stylu komentował Żyła. Pojawił się pomysł, by nazwę skoczni im. Adama Małysza w Wiśle rozszerzyć o Piotra Żyłę. - Ja jestem gościem od roboty, nigdy o tym nie myślałem. Resztą niech inni się zajmują. Nie zawracam sobie głowy, czy skocznia się nazywa im. Adama Małysza, czy Andrzeja Stękały i Klimka Murańki - śmiał się Żyła. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach