- Trochę na mnie jeszcze emocje działają. Świetny konkurs, w telewizji musiało to wyglądać dramatycznie. Jest medal, mógł być lepszy, ale jest dobrze. Dziękuje całemu sztabowi. Po takich zawodach jak wczoraj, nie było nam wesoło. Wiemy jednak jak jesteśmy przygotowani. Mieliśmy rozmowę przed zawodami, powiedzieliśmy sobie, na co nas stać - zdradził kulisy przygotowań do sobotniego konkursu drużynowego Doleżal. Czeski szkoleniowiec chciał uniknąć wyróżniania indywidualnego po konkursie drużynowym. - Zawsze trudno powiedzieć, jak do tego podejść. Zawodnik musi się skoncentrować na sobie, ale walczy jeden za drugiego. Walczymy dla Polski. Brak słów do Piotra Żyły, jest w świetnej formie. Pomógł tej drużynie, choć wszyscy zrobili swoje. Bez żadnego z ośmiu skoków nie dałoby się tego zrobić - stwierdził Doleżal. Ostatni skok Kubackiego "nie był zły" Selekcjoner nie zmieniłby kolejności skoczków, bo jak stwierdził "ten pierwszy skok, choć się nie wydaje, ale jest bardzo ważny". Doleżal zapytany o ostatnią próbę, wykonaną przez Dawida Kubackiego, po której Polska spadła ostatecznie z pierwszej na trzecią pozycję, nie krytykował. - Nie był to jego idealny skok, ale nie był też zły - stwierdził. - Chcemy trenować w Zakopanym na dużej skoczni, żeby mieć kontakt z tymi dalekimi lotami. Zawodnicy wiedzą, że trzeba pracować do samego końca. Ja wracam do domu, to już miesiąc jak w nim nie byłem, nie mogę się doczekać - zdradził trener, który z powodów pandemicznych nie mógł wcześniej wrócić w rodzinne strony. MR Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!