Złoty medal zdobył świetnie skaczący od środy Austriak Stefan Kraft. Czwarte miejsce zajął Żyła, 15. był Dawid Kubacki, choć po pierwszej serii miał szansę na włączenie się do walki o podium. Największy pechowiec - Jest trochę niedosyt. Każdy liczył tu na medal i było bardzo blisko, jeśli chodzi o Piotrka. A Dawid był dzisiaj największym pechowcem zawodów - ocenił Małysz. - Skoki Dawida były bardzo dobre i była szansa na medal. W pierwszej serii jechał na rozbiegu o kilometr wolniej niż normalnie. Zejście na chwilę z belki spowodowało, że nie odśnieżono mu odpowiednio torów najazdowych - komentował dyrektor reprezentacji. - Trener Michal Doleżal interweniował, że może należałoby puścić przedskoczka, ale Dawid znów siadał już na belce... To jest w gestii jury, ono decyduje. Gdyby była dłuższa przerwa i jeszcze raz musiałby schodzić, pewnie pojawiłby się przedskoczek - mówił Małysz. Zwykle najwolniej z polskich skoczków na rozbiegu jeździ Kamil Stoch. - A dziś Dawid jechał z prędkością podobną do Kamila, co jest nie do pomyślenia - podkreślał czterokrotny mistrz świata. Nie było szans Po pierwszej serii Kubacki był ósmy i tracił 6,6 punktu do podium, które nie było poza zasięgiem, ale... - W drugiej serii w warunkach, jakie miał, nie było szans skoczyć. To bardzo pechowe i przykre dla Dawida. W takich warunkach jest ciężko cokolwiek zrobić - zaznaczył Małysz. - Ale musimy to zaakceptować - dodał. - Piotrek natomiast znowu oddał dziś dwa dobre skoki i niewiele zabrakło do podium. Miał dobre warunki, dlatego odjęto mu dużo za wiatr w drugiej serii. Przeliczniki też nigdy nie są w stu procentach sprawiedliwe. One często działają z opóźnieniem. Raz się ma to szczęście, raz nie - mówił nasz były skoczek. Dwa lata temu w Seefeld na skoczni normalnej w podobnych warunkach to Kubacki cieszył się ze złota, a drugi był Stoch. - Pogoda podobna, oprócz tego, że tym razem nie my mieliśmy szczęście - podsumował Małysz. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach