Stoch powoli rozkręcał się w Oberstdorfie. W kwalifikacjach był szósty i zanosiło się, że włączy się do walki o medale. Jednak w sobotę wszystko się zepsuło. - Powiedziałem Kamilowi, żeby puścił wszystko naturalnie i się nie przejmował, ale nie zadziałało. Trzeba to zostawić z tyłu i koncentrować się na dużej skoczni - skomentował trener Michal Doleżal. Co na to sam Stoch? - Trudno mi zebrać myśli. Trzeba wyciągnąć lekcję, przeanalizować to, co się działo. Muszę krok po kroku zrozumieć, gdzie popełniłem pierwszy błąd i od czego zaczęło się wszystko psuć. I postarać się więcej tego nie robić - komentował trzykrotny mistrz olimpijski. Nasz wybitny skoczek nie ma póki co jasnej recepty na poprawę sytuacji. - Czuję, że nic nie funkcjonowało. W piątek wydawało się, że wszystko zaczyna się układać, a w konkursie czułem, że każdy kolejny mój ruch ciągnął za sobą więcej błędów, które się powielały - przyznał szczerze. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź Utytułowany 33-letni zawodnik jest już zbyt doświadczony, by wściekać się na problemy z formą. - Już się nauczyłem, że rzucanie nartami nic nie da. Tak samo jak milczenie, czy odwrócenie się do wszystkich plecami. Trzeba walczyć, szukać tego, co można poprawić, póki się da - powiedział. Stoch liczył na występ w niedzielnym konkursie drużyn mieszanych, ale po jego kiepskich skokach w sobotę, trener Doleżal wystawił do miksta Piotra Żyłę i Dawida Kubackiego. - Bardzo chciałbym skakać w niedzielę, ale nie sądzę po tym, co się stało. To jest decyzja trenera, a ja zaakceptuję ją w każdej formie - mówił Stoch jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnej decyzji szkoleniowca. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach