- Do ostatniej chwili było tak blisko, żeby wygrać. Ale wygraliśmy ten medal - podkreślił Małysz. Jeszcze przed ostatnią serią skoków Polska była na prowadzeniu. - To nie jest żadna przegrana. Nie przegraliśmy złota, wygraliśmy brąz. Po takim konkursie śmiało można to powiedzieć. Zwłaszcza jeśli popatrzymy na to, co było w serii próbnej, czy wczoraj - dodał dyrektor reprezentacji. - Dzisiaj szybko odpadli Norwegowie, ale pięć drużyn walczyło o medale. Oprócz medalistów cały czas w grze byli też Japończycy i Słoweńcy. Konkurs mógł się podobać - powiedział. Najgorsze warunki Jak zawsze przy takich okazjach Małysz przeżywa ogromne emocje. Zresztą nie tylko on. - Nie widziałem drugiego skoku Dawida Kubackiego, musiałem się odwrócić i zamknąć oczy. To są takie nerwy, że trudno to opisać. Nawet chyba zawodnik na górze ma łatwiej, niż my stojąc tutaj i myśląc, że musi skoczyć, a nie można mu pomóc - mówił czterokrotny mistrz świata. - Dawid jest trochę pechowcem tych mistrzostw. W tym ostatnim skoku też miał najgorsze warunki - powiedział Małysz o finałowym skoku całego konkursu. - Wczoraj nikt nie stawiałby, że jesteśmy w stanie w ogóle stanąć na podium. Nawet mimo tego, że według mnie zawodnikiem tych mistrzostw jest Piotrek Żyła. We wszystkich konkursach skakał bardzo dobrze. Wczoraj miał trochę pecha. Dziś szalał już po swoim skoku, a po skokach kolegów coraz bardziej. On jest tym człowiekiem, który powinien zostać wybrany zawodnikiem imprezy - zaznaczył Małysz. Po nieudanych dla siebie konkursach indywidualnych, w konkursie drużynowym wielki dorobek do wyniku zespołu wniósł Kamil Stoch. - Wiedzieliśmy, że Kamil w drużynie wykrzesze z siebie wszystko. Wiedział, że nie może zawieść drużyny. Stanął na wysokości zadania. Zawsze powtarzał, że dla niego medale drużynowe są nawet cenniejsze - przypomniał Małysz. Dobrze ocenił też występ Stękały. - Andrzej drugi skok miał bardzo dobry. Stało się to, czego chcieliśmy, żeby było czterech zawodników, którzy będą walczyć. Gdy przynajmniej jeden odstaje, ciężko jest zdobyć jakiś medal - podkreślił. Trudne do pojęcia Ekipa polskich skoczków już od ośmiu lat przywozi medale drużynowe z mistrzostw świata. Stoch i Żyła mieli udział we wszystkich, Kubackiego ominął jeden. - To trudne do pojęcia, ale na to się pracuje, żeby tacy zawodnicy byli. Wiadomo, że kiedyś w końcu będą musieli powiedzieć "dziękujemy, jesteśmy już na wyczerpaniu, niech młodzi przejmą pałeczkę" - zapowiedział Małysz. - Wtedy może być różnie. Pracujemy cały czas nad tym, żeby dochodzili młodzi. Oczywiście nie mamy tylu zawodników, co Austriacy. Oni mają tak potężne zaplecze... A Niemcy trochę szczęścia, bo chyba nikt nie stawiał, że tu wygrają. Medal tak, ale nie złoty - powiedział dyrektor naszej kadry. - Przed mistrzostwami mówiłem, że Niemców nie można przekreślać. To jest drużyna, która zawsze będzie groźna, nawet jeśli przeżywa jakiś kryzys. Czapki z głów po raz kolejny przed Stefanem Horngacherem i jego chłopakami, którzy zrobili tu niesamowitą robotę - podkreślił Małysz. - Współczucie dla Halvora Egnera Graneruda i Norwegów. Źle się to wszystko dla nich poukładało. Gdyby nie Robert Johansson w konkursie na dużej skoczni, nie mieliby w ogóle medalu wśród mężczyzn - powiedział. Z Oberstdorfu Waldemar Stelmach