Therese Johaug dzięki zwycięstwie w sobotnim biegu łączonym na swojej szyi zawiesiła 11. złoty medal mistrzostw świata. Norweżka pewnie dotarła do mety, nie czując oddechu rywalek na finiszu. Jak przyznała, wynik stanowi dla niej ogromną ulgę, bo sprostała nie tylko swoim oczekiwaniom. "Niezwykle dobrze jest móc już pierwszego dnia sprostać oczekiwaniom i osiągnąć cel. To był wyjątkowy rok. [...] W tym roku nie rywalizowałam zbytnio ze światową elitą. To, że mam złoto już teraz, wiele znaczy" - powiedziała Johaug norweskim mediom. Norwegowie z obawy o zakażenie koronawirusem nie rywalizowali w większej części sezonu. Biegaczka stwierdziła, że czuła, że ma szansę, ale sukces nie będzie wymagał tylko jej zaangażowania, ale również ogromnej pracy całego zespołu. "Wiem, że ludzie mają wobec mnie oczekiwania i prawie oczekują ode mnie złotego medalu. Wywieram na siebie presję" - dodała w rozmowie z dziennikarzami "Dagbaldet". 32-latka pomimo sporego doświadczenia i kolejnym medalu do kolekcji, bardzo żałowała, że w tej chwili nie mogła dzielić się radością z kibicami na trybunach oraz z rodziną. Reprezentantka Norwegii pierwszy medal podczas światowego czempionatu wywalczyła w 2007 roku w Sapporo. Wówczas sięgnęła po brązowy krążek w biegu na 30 km stylem klasycznym. Do tej pory w jej kolekcji znalazło się 11 złotych, dwa srebrne i trzy brązowe medale. A