Nie tak wyobrażali sobie Polacy pierwszy mecz na młodzieżowych mistrzostwach świata. Co prawda Kolumbijczycy byli typowani na faworyta grupy A, ale umiejętnościami nie zachwycili. To jednak wystarczyło, by Polacy nie mieli szans na zdobycie bramki. - Zabrakło nam gry do przodu, w końcu oddaliśmy chyba tylko dwa strzały na bramkę rywali - przyznaje Sobociński. W opinii ekspertów Polacy przegrali z Kolumbią, ponieważ słabiej spisali się w pomocy. - Nie ponieśliśmy porażki z powodu przegrania środka pola... Rywale zagrywali piłkę w wolne miejsca i nie potrafiliśmy sobie poradzić z ich skrzydłowymi. Wiedzieliśmy jak grają i jak się im przeciwstawić, ale się nie udało i tracimy cenne punkty w pierwszym meczu - analizował Sobociński. Młodzi Polacy podkreślają, że presja na pewno nie spętała im nóg. Przy 17 tys. ludzi i szczelnie wypełnionych trybunach nie grają jednak na co dzień. - Czuliśmy wsparcie, kibice byli naszym 12. zawodnikiem. Chcieliśmy wygrać dla siebie i dla nich, ale dziś nie udało się ich uszczęśliwić - przyznaje Sobociński. Okazję do zatarcia złego wrażenia Polacy będą mieli już w niedzielę, gdy w Łodzi zmierzą się z Tahiti. - Do tego czasu jesteśmy w stanie się pozbierać. Musimy wygrać, by liczyć się w walce o wyjście z grupy - podkreśla defensor reprezentacji Polski. Z Łodzi PJ