Ogłosił pan niedawno szeroką kadrę 50 piłkarzy na mistrzostwa świata do lat 20, które odbędą się w naszym kraju. Ostatecznie na turniej powoła pan 21 graczy (13 maja). Z jak dużej grupy wybierał pan tę pięćdziesiątkę? Jacek Magiera: Najpierw zaznaczę, że zaczęliśmy budować reprezentację od września ubiegłego roku. Pierwszym etapem było zebranie informacji o jak największej liczbie zawodników, którzy grają na poziomie ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi, a są z rocznika 1999 i 2000. Później każdy z tych piłkarzy był obserwowany, analizowany, wielu z nich zaprosiliśmy na konsultacje i mecze międzypaństwowe, które graliśmy od września do marca tego roku. Ta "50" była wybierana z grupy około 80-85 piłkarzy. Takich, którzy przede wszystkim grali na poziomie centralnym. We wrześniu na poziomie ekstraklasy był tylko jeden taki zawodnik - Sebastian Walukiewicz (obrońca Pogoni Szczecin, od lipca w Cagliari). Później dochodzili inni - np. w Legii zaczął bronić Radosław Majecki, w Zagłębiu Lubin zaczął grać Bartosz Slisz, a w Lechii Gdańsk Tomasz Makowski. Dzisiaj tych zawodników "łapiących" minuty w ekstraklasie jest pięciu. Czy to jest dużo, czy mało niech każdy, mając 19 lat, sam odpowie na to pytanie. A jaka jest pana odpowiedź? - Ja uważam, że mało, ale taka jest sytuacja na dzisiaj i trzeba to zaakceptować. Natomiast duża grupa zawodników występuje w pierwszej lidze. Np. w Puszczy Niepołomice bramkarz Miłosz Mleczko, w Odrze Opole Serafin Szota i Jakub Moder, w GKS Katowice Tymoteusz Puchacz i Adrian Łyszczarz, a w ŁKS Łódź Jan Sobociński. Tych graczy jest sporo, ale też wielu dopiero wchodzi do zespołów i gra niewiele. To coś, co nie pozwala optymalnie spojrzeć na wszystkich przez pryzmat gry, bo często oceniamy ich na podstawie umiejętności, a nie formy. Bywało tak, że zawodnicy między zgrupowaniami w październiku i listopadzie nie zagrali nawet minuty w klubach. Widzę jednak, że z każdym miesiącem jest coraz lepiej. Jak wspomniałem, z ok. 85 piłkarzy trafiło do tej kadry 50. Mieliśmy może nie dylematy, ale znaki zapytania. Zgłosiliśmy trzech zawodników z rocznika 2002, patrzymy przyszłościowo na danych piłkarzy. Dla niektórych może wydawać się końcem świata, że ktoś nie znalazł się w 50-osobowej kadrze. To złe podejście. Brak kwalifikacji do szerokiego składu może być bodźcem do jeszcze większej pracy i pokazania się z jak najlepszej strony. Natomiast chciałbym podkreślić, że na tej liście nie ma piłkarzy, którzy grają dobrze na poziomie seniorskim, a ich nie powołaliśmy. Wszyscy, którzy występują, są tutaj. Do mistrzostw świata U-20 nie będzie już żadnego sparingu reprezentacji. Zapewne ma pan już prawie gotowy ostateczny skład, ale na pewno pozostało kilka wątpliwości. Co więc, oprócz dotychczasowych obserwacji, będzie decydujące w przypadku tych zawodników w najbliższych tygodniach? Regularna gra w klubie? - Dwa miesiące u młodego piłkarza to bardzo dużo w rozwoju, nabierania pewności siebie. Gdybym dzisiaj musiał ogłosić 21-osobowy skład, pewnie zrobiłbym to bez większego namysłu. Może zastanowiłbym się przy dziewiętnastym nazwisku, dwudziestym i dwudziestym pierwszym. Ale trzon zespołu już jest. Na pewno nie będzie wielu zmian w porównaniu z tym, co było do tej pory. Choćby ze względu na to, nad czym już pracowaliśmy - stałymi fragmentami, grą w defensywie, schematami w ofensywie. Oczywiście ważna jest gra w zespołach ligowych - to podstawa, aby występować w tej reprezentacji. Poziom jest bardzo zróżnicowany, piłkarze grają między naszą ekstraklasą a czwartą ligą niemiecką. To pokazuje, jak duże możliwości są jeszcze w rozwoju tych ludzi. Na pewno bardzo ważna będzie dyspozycja dnia, forma i oczywiście zdrowie, bo musimy mieć piłkarzy przygotowanych w każdym aspekcie. W szerokiej kadrze na mundial U-20 jest grupa piłkarzy z zagranicznych klubów, m.in. niemieckich, angielskich i włoskich. Jak ich obserwujecie? - Jeździmy na mecze, razem ze współpracownikami jesteśmy podzieleni na ligi, które oglądamy. Zbieramy też informacje na podstawie materiałów dostępnych na stronach internetowych, bo praktycznie każdy mecz jest obecnie do ściągnięcia. Więc to robimy, obserwujemy, analizujemy. Mamy ludzi w sztabie, którzy przygotowują materiał o każdym z piłkarzy. Byłem kilka razy w Niemczech, również w Anglii - u Mateusza Bogusza (pomocnik Leeds United, wcześniej Ruchu Chorzów - PAP), teraz jadę do Włoch. To ważne, bo często zobaczenie na żywo, jak piłkarz reaguje na pewne poczynania na boisku, daje jeszcze lepszy obraz. Niedawno powiedział pan, że jest kilku piłkarzy w obecnej kadrze do lat 20, którzy w przyszłości zagrają w pierwszej reprezentacji. Nie ujawnił pan nazwisk, ale czy ci zawodnicy wiedzą, że o nich chodzi? - Myślę, że każdy piłkarz powie, iż chodzi właśnie o niego. Niestety, tak nie jest. Dla kilku z chłopaków z reprezentacji U-20 to jedne z ostatnich meczów w kadrze narodowej, bo później rywalizacja rośnie, więc szansa gry jest znacznie mniejsza niż w grupach młodzieżowych. Tylko wybitne jednostki dochodzą do zaszczytu grania w dorosłej reprezentacji. Każdy pewnie myśli, że on tego dostąpi. Nie znam zawodnika, który powiedziałby, że miejsce w składzie bardziej należy się koledze niż jemu. Natomiast potwierdzam, że mamy spisane i włożone do koperty te nazwiska. Za kilka lat ją otworzymy i zobaczymy, czy się potwierdziło. Oczywiście to, iż tak uważamy, nie znaczy, że tak będzie. Wiele czynników i aspektów decyduje, czy zawodnik się rozwija. M.in. właściwe wybory, odpowiednia praca nad sobą, poznanie na swojej drodze ludzi, którzy na nas postawią. Ten łańcuszek jest tak długi, że moglibyśmy wymienić jeszcze kilkanaście spraw. Polscy piłkarze po raz ostatni uczestniczyli w MŚ do lat 20 w 2007 roku. Z tamtej kadry największą karierę zrobili Wojciech Szczęsny i Grzegorz Krychowiak. Czy - patrząc na pana drużynę - Radosław Majecki może być nowym Szczęsnym, a np. Bartosz Slisz lub Sebastian Walukiewicz nowym Krychowiakiem? - Mogą tyle osiągnąć, natomiast oni zawsze pozostaną sobą, Majecki będzie Majeckim, a Slisz - Sliszem. Ale oczywiście, że życzę im tego. Chciałbym, żeby każdemu się powiodło, chociaż wiem, że to nie jest możliwe. Z takiego turnieju, patrząc z perspektywy lat, zawsze trzech piłkarzy, może czterech, trafia zdecydowanie wyżej. Czasami nie są to gracze z tego samego rocznika. Mówimy o Szczęsnym i Krychowiaku, którzy byli wtedy o trzy lata młodsi od kolegów z drużyny. Oni urodzili się w 1990 roku, a tam grał głównie rocznik 1987, czyli m.in. Dawid Janczyk czy Artur Marciniak. Zobaczymy, kto wie?