Mecz 1/8 finału rozegrany na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka w Bydgoszczy przyniósł sporo emocji i nieoczekiwane rozstrzygnięcie. Zaczęło się od dobrej i ofensywnej gry piłkarzy ze Stanów Zjednoczonych, którzy już w 25. minucie po strzale Sebastiana Soto niespodziewanie objęli prowadzenie. Francuzi sukcesywnie próbowali przedostać się pod pole karne rywali i dopiero w 41. min udało im się zdobyć wyrównującą bramkę. Po zmianie stron niecałe dziesięć minut wystarczyło "Trójkolorowym", by zgodnie z przewidywaniami objąć prowadzenie. Jednak po zdobyciu drugiego gola wydawało się jakby podopieczni trenera Bernarda Diomede znów zwolnili i czekali na końcowy gwizdek. W pełni wykorzystali to zawodnicy z USA. Najpierw (74. minuta), zdobywca pierwszej bramki po raz drugi wpisał się na listę strzelców, a decydujący cios w 83. min, wyprzedzając interwencję bramkarza, zadał Justin Rennicks. Podopieczni trenera Ramosa 8 czerwca w Gdyni zmierzą się w ćwierćfinale z reprezentacją Ekwadoru. Rozczarowany takim obrotem sprawy był szkoleniowiec Francuzów, choć - jak zaznaczył - jego zespół nie zagrał złego spotkania. - Trudno powiedzieć coś konkretnego zaraz po zakończeniu meczu. Jest to jednak dla nas ciężki moment. Wiedzieliśmy jak trudny będzie to dla nas przeciwnik, tym bardziej, że graliśmy z USA w marcu i wówczas zremisowaliśmy. Wyciągnęliśmy wnioski z tamtej rywalizacji i bardzo dobrze się przygotowaliśmy do dzisiejszego meczu. Mieliśmy zespół, który powinien sobie z Amerykanami poradzić. Mimo szybko straconego gola, udało się nam jeszcze w pierwszej połowie zremisować, dzięki czemu uspokoiliśmy naszą grę. Co więcej, po zmianie stron strzeliliśmy drugą bramkę. Nie uśpiło nas to, ale nie wykorzystaliśmy szans na kolejnego gola, który z pewnością dałby nam większą pewność siebie. Amerykanie zrobili świetne zmiany i zdezorganizowali skutecznie naszą obronę. Naprawdę chcieliśmy być w ćwierćfinale, więc jesteśmy rozczarowani - powiedział Bernard Diomede. Szkoleniowiec USA dużą uwagę skupił na warunkach, w których toczyło się spotkanie z Francją i - jak zaznaczył - cieszy się, że jego zawodnicy wytrzymali kondycyjnie trudy meczu. - Od początku tych mistrzostw spotkania grupowe rozgrywaliśmy przy zdecydowanie niższych temperaturach. Dziś pogoda nas zaskoczyła, było bardzo gorąco, ale to jednak my okazaliśmy się bardziej wytrzymali. Cieszę się, że lepiej od naszych rywali poradziliśmy sobie z warunkami. Francja to uznany zespół, więc spodziewaliśmy się bardzo trudnej przeprawy. Udało nam się dobrze rozstawić i mądrze rozegrać przeciwnika. Wiedziałem, że nie wygramy długimi podaniami i musimy dużo biegać. Zależało mi na tym, by być blisko i długo przy piłce. To był nasz klucz do wygranej. Daje nam ona teraz siłę do dalszej walki i mam nadzieję, że co najmniej tak jak dziś, zagramy w kolejnych spotkaniach - skomentował postawę swojego zespołu Tab Ramos. W ćwierćfinale jego zawodnicy zmierzą się w Gdyni z Ekwadorem, z którym mierzyli się, już wcześniej. Nie ma jednak co porównywać ówczesnego zespołu z obecnym. - Z Ekwadorem spotkaliśmy się także na ostatnich mistrzostwach. Obecny zespół jest jednak zupełnie inny. Po pierwsze to mistrz Ameryki Południowej. Ponadto zawodnicy tej drużyny są szybsi, mają lepsze warunki fizyczne, skuteczniej grają skrzydłami. Na tym etapie nie ma już słabych drużyn, więc będziemy walczyć. Jesteśmy w dobrej kondycji i wierzę, że możemy zajść jeszcze wyżej - dodał trener USA. Krzysztof Frydrych MŚ U-20 - sprawdź szczegóły