Swój udział w mistrzostwach "Biało-Czerwoni" rozpoczęli od porażki 0-2 z Kolumbią, poniesionej zresztą po bardzo słabej grze. - Po tym meczu byłem załamany. Pod każdym względem byliśmy co najmniej o klasę gorsi pod rywali i w ogóle nie potrafiliśmy zagrozić Kolumbijczykom - ocenił Rzepka. W niedzielę podopieczni trenera Jacka Magiery wysoko pokonali Tahiti 5-0 i mają szansę na wyjście z grupy A. - Tego wyniku nie można oczywiście przeceniać, bo Tahiti uczestniczy w mistrzostwach głównie dzięki kluczowi geograficznemu. Dobrze jednak, że po tym zimnym prysznicu odbudowaliśmy się. Nie popełnialiśmy już głupich błędów, zaprezentowaliśmy wiele efektownych zagrań i przemyślanych akcji, zdobyliśmy też piękne bramki, a gol autorstwa Jakuba Bednarczyka śmiało może pretendować do najbardziej urodziwych trafień tego turnieju - zauważył. W swoim ostatnim grupowym spotkaniu Polacy zmierzą się w środę o 20.30 na stadionie Widzewa Łódź z Senegalem. Ich najbliższy rywal ma na koncie dwa zwycięstwa - tegoroczny wicemistrz Afryki do lat 20 pokonał drugi zespół Oceanii 3-0 oraz wygrał 2-0 z Kolumbią. - Senegal bardzo dobrze wszedł w turniej. W konfrontacji z Tahiti nie rzucił na szalę wszystkich swoich sił, ale gdyby musiał wygrać 7-0, zapewne odniósłby takie zwycięstwo. W piłce młodzieżowej każdy wynik jest możliwy, dlatego nie zaskoczyła mnie wygrana tego zespołu z Kolumbią, ale jego bardzo dobra postawa. W środę spodziewam się ostrej fizycznej walki, ważne jest jednak, aby nasi piłkarze zagrali na luzie i z wiarą we własne umiejętności, a bez widocznej w pierwszym spotkaniu "napinki", która paraliżuje i odbiera pewność siebie - dodał. 57-letni szkoleniowiec ma nadzieję, że Polacy nie pokazali jeszcze pełni swoich możliwości i będą rozkręcać się z meczu na mecz. - W tego typu turniejach nie uda się rozegrać samych dobrych spotkań, ale wierzę, że najgorszy mecz mamy już za sobą. Dobrze też jest, aby gospodarz imprezy zaszedł w niej jak najdalej, bo to zwiększa zainteresowanie oraz ma pozytywny wpływ na frekwencję, inna jest także otoczka mistrzostw. Dlatego liczę na udany występ "Biało-Czerwonych". Trzeba jednak pamiętać, że ważny jest nie tylko wynik "na dziś", ale także to, żeby "jutro" jak najwięcej zawodników z tej drużyny trafiło do pierwszej reprezentacji - podkreślił. Komentujący mistrzowskie mecze dla Telewizji Polskiej Rzepka brał udział w mistrzostwach świata do lat 20 w 1981 roku w Australii. W ekipie "Biało-Czerwonych" nie brakowało wówczas znanych zawodników, późniejszych piłkarzy pierwszej reprezentacji - grali w niej m. in. Dariusz Dziekanowski, Ryszard Tarasiewicz, Jan Urban, Zbigniew Kaczmarek, Dariusz Wdowczyk, Mirosław Pękala i Józef Wandzik. - Różnica pomiędzy naszym zespołem, a obecną kadrą jest taka, że praktycznie każdy z nas nie tylko grał w ekstraklasie, ale odgrywał w swoich drużynach znaczącą rolę. W 1980 oraz 1981 roku wywalczyliśmy srebrny medal mistrzostw Europy i jechaliśmy do Australii tylko w jednym celu - aby zdobyć mistrzostwo świata - zauważył. Tego planu nie udało się jednak zrealizować. Podopieczni trenera Waldemara Obrębskiego, po porażkach 0-1 z Katarem i Urugwajem oraz zwycięstwie ze Stanami Zjednoczonymi 4-0 (Rzepka zdobył jedną z bramek) nie wyszli z grupy. - Katar gnietliśmy, mieliśmy bodajże 10 sytuacji sam na sam, ale nie byliśmy w stanie nic strzelić. Ta drużyna, która w meczu z nami miała problem z przejściem połowy boiska, niespodziewanie dotarła do finału, w którym przegrała 0-4 z RFN-em. Z kolei z Urugwajem każdy wynik był możliwy, bo oba zespoły poszły na wymianę ciosów. Na otarcie łez, bo dla nas to była ogromna poraża, pokonaliśmy 4-0 USA - podsumował Piotr Rzepka. Zobacz wyniki, terminarz i tabelę grupy A Autor: Marcin Domański