W seniorskiej piłce to rzadka sytuacja. Przed turniejem oficjalnie poinformowano, że kapitanem młodzieżowej reprezentacji Polski będzie właśnie Łyszczarz, więc zawodnik GKS-u Katowice reprezentował drużynę na konferencjach prasowych, odpowiadał na pytania o cele, ale gdy przyszło wyjść na murawę, to Łyszczarz został na ławce. - Domyślałem się, że tak będzie. Nie rozmawiałem z trenerem, czemu byłem rezerwowym, ale jestem przyzwyczajony do takiej sytuacji. To tylko i wyłącznie motywuje sportowca do dalszej pracy. Chciałem udowodnić, że miejsce w składzie mi się należy - podkreśla. - Czy w meczu z Tahiti coś trenerowi udowodniłem? Jestem zadowolony z gry, ale bardziej z tego, że wygraliśmy 5-0 - dodaje. Tahiti okazało się niewymagającym rywalem, zdecydowanie słabszym od Kolumbii. Na inaugurację turnieju Polaków zabrakło jednak właśnie lidera, którym mógł być Łyszczarz. - Trener powtarza nam, że na boisku musi być 11 liderów i każdy powinien dołożyć cegiełkę. Rola kapitana motywuje mnie do dalszej pracy, bo to coś wspaniałego, by móc reprezentować barwy i to jeszcze z opaską kapitana - przyznaje Łyszczarz. Teraz Polacy mają niespełna trzy doby na zregenerowanie się, bo już w środę w Łodzi czeka ich spotkanie z Senegalem. - W takim tempie gra się w wielkich klubach w całej Europie i jeśli chcemy się w nich znaleźć, to musimy się przyzwyczaić - podkreśla kapitan młodzieżowej reprezentacji. - Mecz z Senegalem jest teraz najważniejszy, bo chcemy wygrać i przypieczętować awans, by mieć spokojne przygotowanie do kolejnego meczu - dodaje. Z Łodzi PJ