- Dlaczego Józef Kałuża znalazł się w moim rankingu na pierwszym miejscu? Ponieważ w swoich czasach był niewątpliwie jednym z najwybitniejszych piłkarzy na świecie. I bardzo szanowanym. A po zakończeniu kariery został trenerem i jako selekcjoner reprezentacji Polski pojechał na mistrzostwa świata do Francji w 1938 roku. Wybitna postać! - argumentuje Michał Listkiewicz. Na drugim miejscu jego zdaniem powinien znaleźć się Ernest Wilimowski. - Nie nam osądzać wybory, który ludzie wtedy dokonywali. A jeśli odrzucimy wszystkie kontrowersje, które nagromadziły się wokół niego - pamiętajmy, że czasy były bardzo trudne, wielu Polaków zostało zmuszonych do zmiany obywatelstwa albo przyznawania się do innej narodowości - to niewątpliwie zawodnikiem był znakomitym. Zresztą, nikt do dzisiaj nie strzelił Brazylijczykom czterech goli na mundialu! - mówi były szef PZPN. Na trzeciej pozycji Michał Listkiewicz widzi Włodzimierza Lubańskiego. - Gdyby nie kontuzja, byłby pewnie najwybitniejszym polskim piłkarzem, bez dwóch zdań - uzasadnia. - Ale dla mnie i tak pozostaje zawodnikiem, który grał najpiękniejszy futbol. Ile w jego grze były elegancji, ile artyzmu! Szkoda, że jego losy na boisku tak się potoczyły, iż kontuzja uniemożliwiła mu osiągnięcie 100 proc. możliwości. Poza tym, dla mnie zawsze ważna była opinia Kazimierza Górskiego, a on mi mówił, że Lubański to najlepszy piłkarz, z jakim się kiedykolwiek zetknął. I jeszcze jedno - Włodek był zawsze wzorem do naśladowania także poza boiskiem. Następny w kolejności jest Kazimierz Deyna. Za mundial w 1974 roku, ale też - jak mówi prezes Listkiewicz - za niezależność, na boisku i poza nim. - Deyna to wielki indywidualista, ale również wybitny strateg. W sensie zachowania przypominał Cruyffa. Każdy jego ruch na boisku czemuś służył. Nawet słynne kółeczka, które wielu denerwowały, były po to, żeby poczekać, aż otworzy się możliwość najlepszego zagrania. A takiego długiego podania, na centymetry, nie miał w Polsce nikt inny - przekonuje Listkiewicz. - Kolejne miejsce to pewnie będzie zaskoczenie, bo w pierwszej "piątce" widzę jeszcze Władysława Żmudę - mówi jedyny Polak, który wystąpił w finale mundialu. - To najbardziej niedoceniany polski piłkarz. Cztery razy na mistrzostwach świata, niesamowity wyczyn. Jego sposób gry był spokojny, nierzucający się w oczy, ale niesamowicie skuteczny. Na szóstej pozycji znajduje się Grzegorz Lato. - W jego przypadku wystarczy jedno zdanie - to jedyny polski król strzelców na mundialu. Jeśli ktoś go krytykuje, twierdząc, że tylko szybko biegał, zawsze odpowiadam: proszę mi wymienić innego polskiego zawodnika, który strzelił najwięcej goli na mistrzostwach świata. Dopiero gdy dzisiaj oglądamy stare mecze Grześka, widać, jak bzdurne są oceny, że był słaby technicznie. Życzyłbym naszym obecnym zawodnikom, żeby mieli taką technikę! - mówi były sędzia. - Na kolejnym miejscu widzę Zbigniewa Bońka. Wiadomo, wielki indywidualista, ale przede wszystkim człowiek niezastąpiony w trudnych chwilach. Kiedy w szatni były spuszczone głowy, kiedy komentatorzy wieszczyli klęskę, Boniek często podnosił drużynę na duchu. Pozytywną bezczelnością, brakiem kompleksów i przebojowością. Symbolem jego wielkości pozostanie dla mnie spotkanie z Albanią w 1985 roku. Po przeżyciu ogromnej tragedii na Heysel wsiadł w niewielki samolot, przyleciał na mecz kadry i strzelił jeszcze zwycięską bramkę! Na ósmej pozycji, według Michała Listkiewicza jest Andrzej Szarmach. - Wszystkie gole, które strzelał głową były piękne, a najpiękniejsza ta w meczu z Włochami. Wzór środkowego napastnika. Robertowi Lewandowskiemu jeszcze trochę do niego brakuje, choć mam nadzieję, że go jeszcze prześcignie. Duet Szarmach - Lato był niepodrabialny, nie do zdarcia - uważa nasz ekspert i przypomina pewną anegdotę: - Sędziowałem jeden z meczów "Orłów Górskiego", za bramką stała znana reporterka Polsatu. Ponieważ było lato, była dosyć skąpo ubrana. Pamiętam, jak Andrzej miał dobrą sytuację, ale nagle zwolnił i mówi do mnie: "Zobacz jaka tam laska stoi?". "Andrzej, ale masz sytuację sam na sam!". "Dobry zawodnik widzi wszystko na boisku", odpowiedział spokojnie - opowiada Listkiewicz. - Na dziewiątym miejscu widzę Henryka Reymana. Dlaczego? Bo w zasadzie każda rozmowa o piłce ze starszymi ode mnie osobami zaczyna się od niego. To coś podobnego jak z muzyką, sztuką czy literaturą. Trzeba sięgać do tych, którzy byli kiedyś i doceniać ich wielkość! - mówi były sędzia. Również dlatego czołową "10" zamyka według niego Gerard Cieślik. - Człowiek o wielkim charakterze, bohater słynnego spotkania ze Związkiem Radzieckim, który był więcej niż meczem, był demonstracją polityczną polskiego społeczeństwa. Miałem zaszczyt znać Gerarda Cieślika. Niezwykle skromny i dobry człowiek. Został legendą nie tylko śląskiej piłki. Znakomity przykład dla młodych ludzi! - twierdzi Michał Listkiewicz. Dziesiątka najlepszych polskich piłkarzy według Michała Listkiewicza: 1. Józef Kałuża 2. Ernest Wilimowski 3. Włodzimierz Lubański 4. Kazimierz Deyna 5. Władysław Żmuda 6. Grzegorz Lato 7. Zbigniew Boniek 8. Andrzej Szarmach 9. Henryk Reyman 10. Gerard Cieślik Jeszcze do 4 maja można głosować na najlepszego polskiego piłkarza wszech czasów. Z głosów naszych Czytelników wybierzemy najlepszą "10", a później - czołową "trójkę" polskich piłkarzy wszech czasów. 1 czerwca poznamy tego najlepszego. Remigiusz Półtorak Zobacz, jak typował Tomasz Frankowski! Antoni Piechniczek stawia na Bońka! Właśnie dlatego Największy historyk reprezentacji Polski ma innego faworyta! Najlepsi z najlepszych według red. Romana Kołtonia Marcin Daniec i jego... "jedenastka" "10" najlepszych według red. Janusza Basałaja