Można oczywiście przypominać inauguracyjne zwycięstwo nad Argentyną w niemieckim mundialu latem 1974 roku, można podziwiać skuteczność w spotkaniu z Haiti albo jeszcze realizm w meczu przeciwko Brazylii. Ale w tej plejadzie najlepszych momentów pojedynek z Włochami zajmuje miejsce szczególne. Z wielu powodów. Wygraliśmy, mimo zapewnionego już wcześniej awansu i pokonaliśmy faworytów, wicemistrzów świata. Ale do tego doszło coś jeszcze - gole, które na trwałe zapisały się w historii, po znakomitych, milimetrowych podaniach Henryka Kasperczaka. Tak naprawdę mecz z Włochami idealnie streszcza karierę reprezentacyjną Kasperczaka. To bohater drugiego planu, ale taki, który dla dobrego funkcjonowania kadry był nieodzowny. - To moje najlepsze spotkanie w reprezentacji - przyzna potem Kasperczak. Nie tylko ze względu na asysty przy golach Szarmacha i Deyny, ale też z powodu kilku innych akcji, które wprowadziły zamęt we włoskich szeregach. Sandro Mazzola, jeden z czołowych, a przede wszystkim świetnie zarabiających rywali zupełnie nie mógł sobie poradzić z Polakiem. Kasperczak, który był wówczas jednym z filarów mieleckiej Stali (po tym, jak spędził dwa lata w... rezerwach warszawskiej Legii) rozegrał na niemieckich mistrzostwach świata wszystkie siedem spotkań. To znaczy, że trener Górski znalazł w nim idealnego partnera do środka pola dla Kazimierza Deyny. Z jasnym podziałem ról - kapitan miał odpowiadać za kreowanie gry, jego kolega z Mielca - pomagać (wespół z Zygmuntem Maszczykiem) w grze obronnej. W takim ustawieniu pomocnik czuł się znakomicie, choć paradoksem może wydawać się, że w najlepszym dla siebie spotkaniu bardziej widać go było w ofensywie. Jako ciekawostkę można przy okazji przypomnieć, że po tym mocnym uderzeniu z podania Kasperczaka Deynie... pękł but. Kluczowa pozycja w kadrze, wywalczona niemal z marszu, była również efektem roli, którą zawodnik Stali odgrywał w klubie. Jako jej kapitan i tak naprawdę mózg drużyny. Na kolejnych wielkich imprezach - igrzyskach w Montrealu, zakończonych srebrnym medalem i mundialu w 1978 roku - jego wpływ na drużynę dalej był ważny, choć w Argentynie selekcjoner Jacek Gmoch tak mieszał w składzie, że znalazł Kasperczakowi zupełnie nową pozycję na boisku - środkowego obrońcy w miejsce wysłanego na trybuny Jerzego Gorgonia. Zaskoczeni byli wszyscy. To kolejny mecz, który przeszedł do historii, ale już bez happy endu, bo Mario Kempes dwukrotnie pokonał Tomaszewskiego. Kasperczak zagrał jeszcze połowę spotkania z Peru i 65 minut przeciwko Brazylii, kończąc w ten sposób swoją reprezentacyjną karierę. Bilans: 61 meczów z orłem na piersi i 5 goli. Przez pięć lat, od chwili debiutu w marcu 1973 roku (już wtedy strzelił pierwszego gola Stanom Zjednoczonym) był niekwestionowanym filarem kadry. Ale Kasperczak zrobił potem równie wielką karierę na ławce trenerskiej. Najpierw we Francji, gdzie został nawet uznany "Trenerem roku 1990" przez prestiżowy "France Football", później w Afryce, gdzie był jednym z najbardziej cenionych selekcjonerów (Wybrzeże Kości Słoniowej, Tunezja, Maroko, Senegal, Mali...), wreszcie w polskiej lidze, w której doprowadził krakowską Wisłę do trzykrotnego mistrzostwa i niezapomnianej kampanii europejskiej w sezonie 2002/2003. W naszym plebiscycie na wybór Orła wszech czasów, do końca kwietnia przybliżymy wam sylwetki wszystkich nominowanych, w kolejności alfabetycznej. Już teraz możecie głosować w ankiecie umieszczonej obok, kto waszym zdaniem jest najlepszym Polakiem, jaki kiedykolwiek kopał piłkę.Dzięki waszym głosom 1 maja wyselekcjonujemy czołową "10", a od 15 maja wybierać będziecie wielką "trójkę". 1 czerwca poznamy zwycięzcę naszej zabawy. Czytaj więcej!Henryk Kasperczak (urodzony 10 lipca 1946 roku w Zabrzu) Kariera: 1959-1965 - Stal Zabrze 1965-1966 - Stal Mielec 1966-1968 - Legia Warszawa 1968-1978 - Stal Mielec 1978-1980 - Metz Sukcesy: 3. miejsce na mistrzostwach świata w 1974 roku; wicemistrz olimpijski (1976); dwukrotny mistrz Polski (1973, 1976); zdobywa tytułu "Piłkarz Roku" w plebiscycie Piłki Nożnej oraz Sportu (1976). Autor: Remigiusz Półtorak