W kontekście sportowców, którzy zapowiadali się rewelacyjnie, a później z wielu względów ich potencjał w pełni nie eksplodował, często używa się zwrotu "niespełniony talent". Jednak akurat w przypadku Dziekanowskiego to wyświechtane sformułowanie pasuje jak ulał. Stać go było na więcej - Oczywiście, że stać go było na więcej, to nie ulega kwestii, ale nie można powiedzieć, że nie wykorzystał swojego talentu. Sam fakt, że zagrał wiele meczów w reprezentacji i raz był ze mną na mistrzostwach świata w Meksyku, temu dowodzi - uważa w rozmowie z nami legendarny selekcjoner Antoni Piechniczek, architekt trzeciego miejsca z "Biało-Czerwonymi" na mundialu w Hiszpanii. W reprezentacji zadebiutował w meczu eliminacyjnym z Maltą, rozgrywanym we Wrocławiu w 1981 roku. Zmienił Andrzeja Szarmacha i po dwunastu minutach strzelił swoją pierwszą bramkę w narodowych barwach. Wszystko działo się na siedem miesięcy przed MŚ na Półwyspie Iberyjskim, na które "Dziekan" ostatecznie nie pojechał, czego - jak wspomina były znamienity selekcjoner Orłów - wychowanek Polonii Warszawa bardzo żałował. Dziś można tylko spekulować, czy udział w hiszpańskim mundialu okazałby się potężnym kołem zamachowym dla kariery urodzonego w Warszawie napastnika i wzniósł ją na jeszcze wyższy poziom. Trener mógł go zabrać do Hiszpanii, ale zdecydował się postawić na innych piłkarzy. Mundial bez rewelacyjnego młokosa - Mnie rozliczały wyniki. Górę wzięło to, że Darek i Krzysiu Baran, którzy wówczas grali w Gwardii Warszawa i swego czasu byli rewelacją, wiosną 1982 roku po prostu obniżyli poziom i nie prezentowali się na miarę oczekiwań. A jak jedzie się na mistrzostwa świata, to nie ma czasu na eksperymenty. Ja miałem sprawdzonych piłkarzy, którzy grali w reprezentacji dłużej - argumentuje trener Piechniczek, po czym dodaje: - Na przykład mogłem zrezygnować z Andrzeja Iwana, który jako nastolatek był z trenerem Jackiem Gmochem na MŚ w Argentynie, a zabrać Dziekanowskiego. Mogłem też odrzucić Szarmacha, Smolarka czy teoretycznie Andrzeja Pałasza, ale każdy z trenerów, którzy szykują się na taką imprezę, muszą mieć przynajmniej 3-4 piłkarzy uniwersalnych. A Pałasz miał to do siebie, że mógł grać w ataku i w linii środkowej, z kolei Dziekanowski tylko w ataku - wyjaśnia były selekcjoner. Zuchwałością, w połączeniu z wysokim mniemaniem o sobie, Dziekanowski ściągnął na siebie gigantyczną presję w wieku zaledwie 21 lat, gdy z Gwardii Warszawa przeszedł do Widzewa Łódź. Młokos ze stolicy, mający być następcą wytransferowanego do Juventusu Turyn Zbigniewa Bońka, wojował niemal z całą szatnią, w naturalny sposób stając się wrogiem większości "kolegów". "Dziekan" czyli po prostu "Jackie" W Polsce "Dziekan", w pamięci Wyspiarzy zapamiętany jako "Jacki" oraz "Jackie" z okresu gry w Celtiku Glasgow, a przede wszystkim Bristolu City. Do legendy przeszły jego rzekome nocne podboje i powodzenie u płci pięknej z racji nienagannej aparycji. Po latach komplementował go m.in. Andy Cole, pięciokrotny mistrz Anglii z Manchesterem United i triumfator Ligi Mistrzów. W wywiadzie dla angielskiego "ForFourTwo" wypowiedział słowa, po których Dziekanowski miał prawo pękać z dumy. Anglik wprawdzie wyżej ocenił genialnego Francuza Erika Cantonę, z którym miał przyjemność grać w ekipie "Czerwonych Diabłów", ale równie ciepło wypowiedział się na temat polskiego kompana z boiska. "Pod względem techniki, w połączeniu z inteligencją w grze, 'Jacki' był lata świetlne przed kimkolwiek na tamtym poziomie" - stwierdził Cole. Na niebanalne wyszkolenie kiedyś najdroższego piłkarza polskiej ligi zwraca uwagę też nasz znamienity rozmówca. - Darek był dobrym napastnikiem, obdarzonym dobrym zwodem i strzałem, a z racji warunków fizycznych nieźle radził sobie w powietrzu. Był piłkarzem nietuzinkowym, natomiast w świetle dzisiejszej piłki, w porównaniu do Roberta Lewandowskiego, nie był demonem szybkości. Darek był szybki, ale dopiero jak się rozpędził, a dziś w piłce trzeba dynamicznego zawodnika, który jest doskonały na pierwszych 3-4 metrach. W żargonie powiedzielibyśmy, że nie miał "odejścia" - wyjaśnia trener Piechniczek. Uczcie się na jego błędach Dziekanowski miał opinię piłkarza inteligentnego, co poparł równoległym z karierą piłkarską zdobyciem wykształcenia, kończąc studia na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Jak na bystrego mężczyznę przystało, po zawieszeniu butów na kołku w sezonie 1996/97 doskonale zdawał sobie sprawę z błędów, jakie popełnił w trakcie kariery. Między innymi o tym traktuje jego biografia, która fragmentami jest przestrogą dla młodych kandydatów na zawodowych piłkarzy. "Uczcie się na błędach, które ja już przerobiłem" - zdaje się zachęcać młodzież jeden z najlepszych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych piłkarzy w historii polskiego futbolu. O piękną puentę, a jednocześnie bardzo wymowną, pokusił się Antoni Piechniczek: - Darek wykorzystał swój talent, a tylko życzliwi ludzie mogę mu powiedzieć, że stać go było na więcej. Do tego dodałbym jeszcze jedno określenie, bardzo trafne: gdyby rozum był przy młodości... - zakończył słynny selekcjoner. AG