Teraz wiemy już na pewno. W Belo Horizonte, gdy tylko w Brazylii są rozgrywane mistrzostwa świata, dzieją się rzeczy niezwykłe, które nie podlegają żadnym prawom futbolu. Młodsi kibice doskonale pamiętają klęskę, którą Niemcy zadali gospodarzom w półfinale mundialu w 2014 roku (1-7), ale już wiele lat wcześniej doszło tam do historycznego wydarzenia. Z hukiem upadło imperium brytyjskie, przekonane o swojej wielkości. Piłkarskie imperium. I dokonał tego piłkarz z haitańskim obywatelstwem! Gdyby Joe Gaetjens, strzelec jedynego gola w sensacyjnie zakończonym meczu USA - Anglia żył dzisiaj, byłby niechybnie bohaterem mediów i Twittera. Dokonał bowiem wyczynu nie lada. Stał się symbolem pierwszej klęski angielskiego futbolu, który wreszcie raczył zawitać na mundial, dopiero w czwartej edycji na boiskach brazylijskich w 1950 roku. Trzy turnieje z lat 30. ubiegłego wieku były ostentacyjnie lekceważone przez dumnych synów Albionu przeświadczonych, że nikt nie jest w stanie im zagrozić. Zresztą, o bezwzględnej wyższości Brytyjczyków byli również przekonani bukmacherzy, stawiając na zwycięstwo Anglii w stosunku... 500 do 1. Ich zdania nie zmienił nawet brak w składzie Stanleya Matthewsa, późniejszego pierwszego zdobywcy Złotej Piłki. Poniekąd mieli powody na tak drastycznie różne oszacowanie sił, bo Amerykanie dwa lata wcześniej na igrzyskach w Londynie zostali zmiażdżeni przez Włochów (0-9), a później w meczu towarzyskim Norwegowie strzelili im jeszcze więcej goli. Jedenaście. Nic nie wskazywało na to, że z Anglikami może być sukces. A jednak. Była 37. minuta spotkania w grupie B w Belo Horizonte, kiedy Gaetjens przeszedł do historii. Po długim podaniu w pole karne angielski bramkarz Williams nie zdążył złapać piłki, Joe go wyprzedził i strzałem głową posłał futbolówkę w stronę bramki. Kroniki podają, że wolno wtoczyła się do siatki, ale też - że uderzenie było dość "akrobatyczne" i sam zawodnik, z nosem w trawie, nie widział dokładnie tego historycznego wydarzenia. Przy okazji działy się inne ciekawe rzeczy i nie chodzi nawet o niewykorzystanego karnego przez Anglików. Gdy tuż po zakończeniu meczu agencja Reutera podała wynik 1-0, nie wszyscy chcieli przyjąć to do wiadomości, więc zaczęły pojawiać się różne wariacje. Niektórzy myśleli, że powinno być 10-0, inni zmieniali na 10-1. New York Times pomylił nawet strzelca gola, przypisując go Edowi Souzie. W rzeczywistości wszyscy fotoreporterzy skupili się za bramką amerykańską, więc nie istnieje żaden zdjęciowy dowód, jak Gaetjens pokonywał Williamsa. Fotkę zrobiono mu dopiero później, jak by niesiony triumfalnie przez kibiców. Kto by pomyślał, że ten pracownik hiszpańskiej restauracji na Harlemie, zarabiający 25 dolarów za mecz w drużynie Brookhattan Galicia w American Soccer League i jeszcze na dodatek studiujący księgowość na Columbia University stanie się bohaterem całego narodu? Tijoe, jak go nazywano, był wprawdzie najlepszym wówczas strzelcem ligi, ale na mundial został powołany w ostatniej chwili, nie grając nawet żadnego spotkania towarzyskiego. Jego wcześniejsza historia też jest pełna nietypowych zdarzeń, choć niektóre z nich zostały poprzekręcane. Jako prawnuczek emisariusza ekonomicznego, który został wysłany na Haiti przez króla Prus, Joe urodził się w 1924 roku w Port-au-Prince, wówczas pod okupacją amerykańską. Warunki miał niezłe, skoro już jako chłopiec mógł cieszyć się prawdziwymi butami do gry w piłkę w przydomowym ogrodzie. Film z 2005 roku Mecz ich życia przekonuje, że Gaetjens był wyznawcą wudu, ale to najprawdopodobniej nieprawda. Inne źródła wskazują, że był praktykującym katolikiem i co niedzielę chodził do kościoła. Najciekawsze jednak jest to, że pogromca Anglików nie miał w dniu meczu obywatelstwa amerykańskiego! Brytyjczycy po porażce poskarżyli się do władz, FIFA wszczęła śledztwo i rzeczywiście okazało się, że trzej zawodnicy, w tym Gaetjens, nie posiadają odpowiednich papierów. Federacja USA zaczęła bronić się, że prośba o naturalizację została złożona, a to pierwszy krok do uzyskania obywatelstwa, więc FIFA dała temu wiarę i zamiotła sprawę pod dywan. Efekt był taki, że Joe nigdy paszportu nie uzyskał, wyjechał grać do Kolumbii, potem do Francji. Jego historia zakończyła się jednak tragicznie. Gdy wrócił na Haiti, dosięgła go brutalna ręka dyktatora Duvaliera, mimo że Gaetjens nigdy nie angażował się w politykę. Pewnego czerwcowego ranka 1964 roku policja wyciągnęła go z domu i zawiozła do więzienia Fort Dimanche. Za co? Dokładnie nie wiadomo. To ostatni ślad po bohaterze z Belo Horizonte, który prawdopodobnie któregoś dnia został stracony przez władze. W kronikach pojawia się data 10 lipca 1964, ale też nie jest pewna. Wiadomo za to, że Anglicy po klęsce z USA już się w Brazylii nie podnieśli. Pogrążył ich jeszcze Telmo Zarra (Hiszpania - Anglia 1-0), jeden z najwybitniejszych snajperów w historii, którego rekord goli w lidze hiszpańskiej pobił dopiero Leo Messi. Gdy po tym spotkaniu Munoz Calero, szef iberyjskiej federacji został zapytany przez komentatora radiowego Matiasa Pratsa, czy "chciałby coś przekazać Caudillo (generałowi Franco), który na pewno nas słucha", odpowiedział, niewiele się namyślając: "Ekscelencjo, pokonaliśmy perfidny Albion!". Brytyjczycy znowu zaprotestowali, ale to wszystko, na co było ich stać. Pierwszy mundial, w którym wzięli udział zakończył się dla nich klęską. Remigiusz Półtorak